7 stycznia 2013

Czy jazda samochodem jest niebezpieczna?

Czy bardziej umiejętna, uważniejsza jazda znacząco zwiększa nasze bezpieczeństwo? Jeśli tak, to o ile? Ile ryzykuję, idąc na kompromisy podczas prowadzenia auta? Czy w tej chwili jestem bezpiecznym kierowcą? Trudno świadomie odpowiedzieć na takie pytania, nie wiedząc, z jakim zagrożeniem tak naprawdę wiąże się uczestnictwo w ruchu drogowym.

Na łamach „Superjazdy” zwykle mówimy o technikach, które mają obniżać ryzyko wypadku. Ale jakie to ryzyko tak naprawdę jest? I o ile może ono wzrosnąć lub spaść przy różnych stylach jazdy? Zastanawiając się nad tym, dokonałem zestawienia statystyk związanych z bezpieczeństwem ruchu drogowego w Polsce. Dostępne dane nie zawsze są precyzyjne, miejscami bywają też niepełne, jednak można na ich podstawie oszacować, z jakim zagrożeniem wiąże się korzystanie z samochodu na naszych drogach.




Statystyki wypadków
Zacznijmy od dwóch wykresów demonstrujących długoterminowe trendy w polskim ruchu drogowym. 

Źródło: „Superjazda” na podstawie danych Komendy Głównej Policji 


Jak pokazują statystyki, na polskich drogach robi się coraz bezpieczniej. Składa się na to wachlarz przyczyn, od stopniowej poprawy jakości dróg, poprzez rozwój systemu ratownictwa medycznego i aktywność policji, aż po rosnące zaawansowanie techniczne samochodów i coraz większą świadomość kierowców. 

Na polskich drogach systematycznie przybywa pojazdów – w 1990 r. zarejestrowanych ich było około dziewięciu milionów, natomiast obecnie ich liczba oscyluje w okolicach 20 milionów. Mimo takiego nasilenia ruchu, od kilkunastu lat maleje częstotliwość zarówno kolizji, jak i poważnych wypadków. 

Źródło: „Superjazda” na podstawie danych Komendy Głównej Policji


Co to znaczy dla mnie?
Co to w praktyce znaczy dla przeciętnego kierowcy? Aby odpowiedzieć na to pytanie, sięgnąłem do danych Instytutu Transportu Samochodowego, Komendy Głównej Policji oraz CEPIK, a także poczyniłem kilka zdroworozsądkowych założeń: 
  • Według statystyk, kolizji notuje się w Polsce około dziesięciokrotnie więcej, niż wypadków (czyli takich kraks, w których byli ranni lub zabici). Na przykład w 2010 r. zarejestrowano 416 tys. stłuczek w porównaniu do 39 tys. wypadków. Jednak jest tajemnicą poliszynela, że wiele drobnych zdarzeń drogowych nie jest zgłaszanych policji. Innymi słowy, takich zdarzeń jest w rzeczywistości dużo więcej, niż mówią statystyki. Ja przyjąłem, że faktyczna liczba kolizji jest cztery razy wyższa, niż ta oficjalnie podawana, i wynosi ok. 1,6 mln rocznie. 
  • Uprawnienia do kierowania posiada w Polsce w przybliżeniu 20 milionów osób. Wiadomo jednak, że nie wszyscy z tych uprawnień korzystają. Ja założyłem, że aktywnych kierowców jest w naszym kraju 15 milionów. 
  • Na podstawie powyższych przesłanek, a także danych ITS o rocznych przebiegach pojazdów można wyliczyć, że statystyczny polski użytkownik czterech kółek rocznie pokonuje około 12 tysięcy kilometrów. Jeśli przyjąć, że tenże przeciętny kierowca pozostaje aktywny za kierownicą przez 45 lat, przez całe życie przejedzie on około 550 tys. km. 

Dało to rezultaty uwidocznione na infografice poniżej: 


Jeśli polski kierowca przez całe życie przejeżdża 550 tys. kilometrów, a wypadki kierowcom zdarzają się średnio raz na 3,5 miliona kilometrów, to można to zinterpretować na dwa sposoby: 

  • statystycznie rzecz ujmując, zaledwie jednemu na kilkunastu kierowców kiedykolwiek zdarzy się uczestniczyć w wypadku, ewentualnie 
  • statystyczny kierowca ponosi około 15-procentowe ryzyko, że w całej swojej karierze kierowcy będzie uczestniczyć w wypadku. 

Z kolei stłuczki przytrafiają się nam średnio raz na 80 tys. przejechanych kilometrów. Oznacza to, że przeciętny użytkownik czterech kółek może się spodziewać 6-7 stłuczek w całej swojej motoryzacyjnej karierze.

Powyższe wyniki są zbliżone do rezultatów uzyskanych w 2006 r. przez mgr Annę Zielińską z Instytutu Transportu Samochodowego. W tamtych badaniach oszacowano, że polskim kierowcom samochodów osobowych wypadek zdarza się średnio co 5 mln kilometrów.

Wnioski
Podsumowując, polski kierowca powinien liczyć się z piętnastoprocentowym ryzykiem poważnej kraksy w skali całego życia i prawdopodobieństwem, że raz na około siedem lat przytrafi mu się stłuczka skutkująca stratami materialnymi. Czy jesteśmy skłonni takie ryzyko zaakceptować? A może warto starać się je obniżyć?

Techniki zalecane przez „Superjazdę”, służą właśnie do osiągnięcia tego ostatniego celu. Istnieje mało danych na temat korzyści, które można osiągnąć dzięki doskonaleniu technik bezpiecznej jazdy. Według doświadczeń branżowych oraz obserwacji wysokowyszkolonych kierowców realne jest obniżenie ryzyka wypadku aż o 70-80% w porównaniu do statystycznego użytkownika czterech kółek. Staje się to jednak możliwe dopiero po wieloletnim szkoleniu i pod warunkiem ciągłego stosowania nabytych umiejętności.

Jakie mogą być korzyści z rozwijania umiejętności w naszym przypadku, zależy od jakości szkolenia, w którym weźmiemy udział, ale także od nas samych. Osoby o dużym samozaparciu, gotowe poświęcić czas i energię na rozwijanie umiejętności, mogą osiągnąć wiele. Czy jednak w świetle przytoczonych statystyk warto podejmować taki wysiłek? Na to pytanie każdy kierowca musi już odpowiedzieć samodzielnie.

- - - - - - - - - - - -
Komentarze
Wyliczenia podane w artykule są na tyle uproszczone, że uzyskane wyniki należy raczej traktować jako ćwiczenie intelektualne, a nie jako rzetelną informację. Obliczenia oparłem na statystykach za 2010 r., ale gdyby skorzystać z danych np. za 2000 r., wyliczony poziom ryzyka byłby wyższy. Z kolei w przyszłości można się spodziewać spadku wypadkowości na polskich drogach. Ponadto, obliczając indywidualne prawdopodobieństwo wypadku, nie uwzględniłem tego, w ilu wypadkach uczestniczy jedna osoba, w ilu – dwie lub więcej, w ilu uczestniczą piesi nieposiadający prawa jazdy, itp. Wyliczenia mogą też być obarczone błędem ze względu na brak wiarygodnych danych na temat liczby aktywnych kierowców i faktycznej liczby kolizji. 

Linki
Dane Komendy Głównej Policji o liczbie wypadków drogowych: http://dlakierowcow.policja.pl/
Dane na temat liczby osób posiadających prawo jazdy w Polsce można uzyskać pod adresem www.cepik.gov.pl.
Szacunki Instytutu Transportu Samochodowego dotyczące liczby pojazdów w Polsce oraz ich rocznych przebiegów: http://www.transport.gov.pl/files/0/1794869/Praca7101ITS4.pdf
Linki do informacji na temat skuteczności szkoleń w dziedzinie ekojazdy i jazdy defensywnej:


11 komentarzy:

  1. Zaskakujące informacje... Na podstawie radiowych doniesień żyłam w przekonaniu, że wypadki i stłuczki to chleb powszedni kierowcy. A obserwacja sytuacji na drodze tylko mnie w tym przekonaniu utwierdzała. Tymczasem nie jest tak źle...
    Z drugiej strony mogłoby być dużo lepiej...
    Nawet banalna stłuczka pociąga za sobą stres, koszty i różne kłopoty organizacyjne.
    W jakim stopniu zastosowanie technik bezpiecznej jazdy przekłada się na mniejszą ilość "zdarzeń" - trudno obliczyć. Ale opisywane tu techniki pomagają panować nad sytuacją na drodze. Nie mamy wpływu na infrastrukturę, warunki pogodowe i zachowania innych kierowców. Ale to, jak jeździmy sami, zależy tylko od nas.
    Pozdrawiam Jaga

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Jaga: faktycznie na podstawie tego co można się dowiedzieć w mediach można by wysnuć że na zewnątrz panuje armagedon i lepiej z domu nie wychodzić ;) kiedyś skomentowałem artykuł "plaga pijanych kierowców w poniedziałek rano" wyliczając ilu ze skontrolowanych było pijanych wyszło ledwo 0,5% - zaproponowałem zamiast tego kontrolowanie okolic dyskotek co uważałem za bardziej skuteczne no i mój komentarz skasowano :( A odpowiadając na pytanie w tytule artykułu: tak jazda samochodem MOŻE być niebezpieczna. Bardzo dużo zależy od czynnika ludzkiego (kierowcy przede wszystkim) no a im więcej tych czynników tym losowość zdarzeń bardziej wzrasta. Trzeba chyba jednak to podzielić przez możliwość wykonania "głupiego" manewru a ta z kolei systematycznie spada ze względu na wzrastające natężenie ruchu i pewne zmiany w strukturze drogowej. No i moim prywatnym zdaniem to właśnie jest przyczyna spadku negatywnych statystyk. Choć prawdę powiedziawszy są to zmiany ledwo kosmetyczne. Bazując na statystykach co może się przytrafić średniemu kierowcy (ostatnia tabelka) to można by się pokusić o stwierdzenie że są takie okresy w których nic złego się nam nie przydarza przez kilka lat. To duży okres czasu podczas którego łatwo stracić czujność no i wtedy znów.. Oczywiście jest to średnia i są kierowcy ciągle mający jakieś przygody są też tacy którzy mają bardzo mało zdarzeń drogowych. Osobiście uważam że właśnie tym drugim trudniej jest utrzymać się w ryzach koncentracji i odpowiedniego nastawienia. Z jednej strony mózg podpowiada że nic się do tej pory nie stało a z drugiej wyobraźnia może nam podsuwać obraz wypadku za każdym rogiem. Wyrobienie sobie odpowiedniego nastawienia oraz poziomu świadomości może zając lata i tak właściwie nigdy nie powinno się kończyć. Jeżdżąc na co dzień warto kalibrować swoje działania i korzystać z doświadczeń innych, także podczas obserwacji ruchu. A najważniejszy motywator to chyba pozytywne opinie pasażerów :) no i świadomość że znów dotarliśmy na miejsce cało niejednokrotnie nawet rezygnując ze swojego pierwszeństwa przejazdu.
    szkuba

    OdpowiedzUsuń
  3. Bazując na danych KGP porównałem sobie liczbę pojazdów w Polsce (nie uwzględniałem ruchu tanzytowego) z liczbą wypadków, zabitych i rannych w latach 2002-2010, i oto, co wyszło:
    - ilość wypadków na 100 tys. pojazdów spadła; w 2002 roku na 100 tys pojazdów było 345 wypadków, w 2010 już tylko 169; zatem ryzyko związane z użytkowaniem pojazdu, w tym dla osób postronnych, spadło ponad dwukrotnie,
    - ilość zabitych i rannych na 100 tys. pojazdów silnikowych spadła odpowiednio z 38 do 17 i z 435 do 212, co w obu kategoriach oznacza ponad dwukrotną redukcję - i to cieszy.
    - wskaźnik zabitych na 100 wypadków pozostaje na niezmienionym poziomie wahając się od 10,9 w 2002 poprzez 11,3 w 2007 do 10,1 w 2010.
    Co to oznacza w praktyce? Ryzyko, że spotka nas wypadek jest dwukrotnie mniejsze, a co za tym idzie, ryzyko odniesienia obrażeń wynikające z faktu uczestniczenia w ruchu drogowym tez jest dwukrotnie mniejsze (ponieważ mniejsze jest ryzyko wypadku). Jeśli jednak do wypadku dojdzie, to szanse przezycia mamy mniej więcej identyczne jak 10 lat wcześniej.
    Wnioski, nad którymi warto podyskutować są następujace: przeciętny polski kierowca jeździ ostrozniej i popełnia mniej błędów niż 10 lat temu albo zostawia sobie większy margines bezpieczeństwa. Błędy te to jednak bardzo często (wbrew piratom drogowym, którzy będą tyemu zaprzeczać do upadłego) nadmierna prędkość. Jak inaczej wytłumaczyć utrzymującą się stałą ilość zabitych na 100 wypadków, i to mimo coraz powszechniejszego zapinania pasów, aut wyposażonych w poduszki powietrzne itp.
    Widać, że wiara w systemy bezpieczeństwa jest złudna: nawet najlepsze auto powyżej pewnej prędkości nas nie ochroni, zaś najlepszym sposobem na zmniejszenie ryzyka śmierci czy obrażeń jest obserwacja, przewidywanie rozwoju sytuacji i noga z gazu zanim trzeba będzie ostro hamować - cszzyli bezpieczny styl jazdy przede wszystkim.



    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć Maciej
    Zgadzam się z Twoimi wnioskami, choć liczenie liczby ofiar w przeliczeniu na 100 tys pojazdów to tylko jedna z możliwych miar. Jeśli posłużyć się innymi (np. zabici/100 tys. mieszkańców), to spadek nie jest już tak imponujący - z 15,1 na 10,1. Gdybyśmy dysponowali danymi o liczbie pojazdów faktycznie używanych, to pewnie również używając przytoczonej przez Ciebie miary spadek też nie byłby tak spektakularny.

    Ale spadek jest; samych wypadków i ofiar jest wyraźnie mniej. Czy kierowcy jeżdżą coraz lepiej - pewnie częściowo tak, choć też np. zagęszczenie ruchu powoduje spadek średnich prędkości, mamy coraz więcej dróg dwujezdniowych i ogólnie coraz lepszą infrastrukturę. Natomiast jeśli chodzi o liczbę zabitych na każde 100 wypadków, wydaje mi się, że przyczyna może leżeć w jakości systemu ratownictwa medycznego, choć tak naprawdę brak danych (przynajmniej publicznie dostępnych), żeby wyciągać takie wnioski.

    Co do reszty wniosków - możemy spekulować, ale tak naprawdę trudno prowadzić daleko idące analizy, kiedy opieramy się tylko na kilku danych (liczba zabitych, rannych, wypadków, pojazdów i kierowców + statystyki policyjne), w dodatku pełnych dziur i niedopowiedzeń.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć Wojtek,

    Co do ratownictwa to widziałem dane mówiące o tym, że 7 na 10 zabitych w wypadkach ginie na miejscu, więc system ratownictwa medycznego ma tu niestety niewiele do powiedzenia. Przyczyna zapewne jest ta sama: nadmierna prędkość niedająca szans na przeżycie w wypadku zderzenia.
    Zgadzam się, ze danych jest mało, tym niemniej nawet na tym poziomie pozwalają one na wyciągniecie pewnych wniosków.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja chciałbym poruszyć kwestię przyczyn brawurowej jazdy. Czy jeśli młody kierowca po latach wyczekiwania chce się wyszaleć w samochodzie, to nie lepiej na torze? Dlaczego w naszym kraju tak mało propagowany jest sport samochodowy? Dzięki szerszej dostępności do sportu samochodowego ludzie tacy mieliby możliwość trenowania, doskonalenia się, podniesienia swojej świadomości, a to wszystko prowadzi do spokornienia na drodze. Jeżeli wyszaleję się na torze, to raczej tam - wśród profesjonalistów będę szukał rywali, a nie na światłach w centrum miasta. Może jednak się mylę...

    OdpowiedzUsuń
  7. Według moich obserwacji, na poziomie mistrzowskim może tak to działa, ale w przypadku typowych kierowców zajmujących się sportem samochodowym jest odwrotnie. Znacznej części takich osób wydaje się, że na drodze wolno im wszystko, i przynosi to kiepskie rezultaty.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe te statystyki, nie zdawałem sobie sprawy, że tak to wygląda. Niemniej jednak jestem zdania, że jazda samochodem jest bardzo bezpieczna. Problemem są tylko osoby bez wyobraźni, która nie przestrzegają przepisów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wydawało mi się, że jest znacznie gorzej, ale jest jeszcze co poprawiać. Wiadomym, że wina leży po osobach, wszelkie przeciwwskazania należy eliminować, choć poziom umiejętności ciężko będzie teraz mierzyć i egzekwować.

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdyby system szkolenia kierowców był lepszy, to i wypadków byłoby mniej!

    OdpowiedzUsuń
  11. Statystyki nie oddają odpowiednio problemu z jakim mamy do czynienia w tym przypadku ;/

    OdpowiedzUsuń

Proszę podpisywać komentarze imieniem lub nickiem - inaczej trudno prowadzić rozmowę :)