Nocna jazda ma swoje zalety, zwłaszcza w długich pozamiejskich trasach. Przede wszystkim nie musimy się borykać z typowymi dla pory dziennej korkami. Pod pewnymi względami jeździ się też bezpieczniej: błyskające światła stop i kierunkowskazy pomagają już z dużej odległości identyfikować niektóre miejsca wymagające uwagi. Z kolei zmieniające kierunek snopy przednich świateł aut jadących przed nami podpowiadają, że droga zakręca lub (gdy światło pada z boku) sygnalizują obecność bocznych wyjazdów i skrzyżowań. Mimo to jazda po ciemku ma o wiele więcej wad, niż zalet. Jak bezpiecznie jeździć w nocy?
.
.
Nie wyprzedzaj własnych świateł
W artykule o szybkości bezpiecznej powiedzieliśmy o złotej zasadzie bezpiecznej jazdy: „zawsze bądź w stanie zatrzymać się na dystansie, który widzisz jako wolny od przeszkód”. Jednak po zmroku wielu kierowców wygodnie nie zauważa, jak bardzo ten dystans się skrócił – przecież gdy brak oświetlenia ulicznego, a noc jest bezksiężycowa, widzimy tylko tyle, ile oświetlają nasze reflektory. Przekraczając szybkość umożliwiającą zatrzymanie się na oświetlonym odcinku, czyli „wyprzedzając” własne światła, pozbawiamy się możliwości skutecznego zareagowania na wyłaniające się z ciemności przeszkody. Jedziemy więc wtedy de facto na oślep. Dlatego podstawowa zasada w nocy to nie jechać szybciej, niż pozwala nam na to zasięg naszych reflektorów.
Oznacza to między innymi, że zmieniając „długie” na światła mijania powinniśmy zwolnić, bo widzialny odcinek drogi wówczas się skraca. Dla ułatwienia można sobie wyobrazić, że zasięg naszych reflektorów jest połączony linką z pedałem przyspieszenia – im mniej światła, tym mniejszy nacisk na gaz, a im dalej sięgają nasze lampy, tym głębiej można wcisnąć prawy pedał.
Pamiętajmy, aby przechodząc z „długich” na „krótkie” zawsze upewnić się, że w świetle lamp drogowych zarejestrowaliśmy jak najwięcej szczegółów. Po skróceniu świateł ta informacja przestanie być bowiem dostępna.
Trudnym zagadnieniem jest nocna jazda autostradowa. Na nieoświetlonej autostradzie poruszanie się w tempie dostosowanym do zasięgu świateł zwykle oznacza jazdę poniżej dozwolonej prędkości. Wyjątkiem jest sytuacja, kiedy możemy włączyć „długie”, ale na to z kolei rzadko pozwala ruch z naprzeciwka. Z drugiej strony, na drodze oznaczonej literą „A” teoretycznie nie powinno być żadnych przeszkód, więc czy na pewno nie moglibyśmy bezpiecznie pojechać szybciej? Nie ma łatwej odpowiedzi. Wszyscy wiemy, że brak przeszkód na autostradzie to właśnie tylko teoria: w praktyce bowiem można tam napotkać pęknięte bieżniki z opon ciężarówek, ciała potrąconych zwierząt i inne obiekty. Pewną wskazówką, czy jezdnia jest pusta, są czerwone punkty świateł aut jadących przed nami – jeśli widać, że poruszają się one w niezakłóconym rytmie, prawdopodobnie jest bezpiecznie. Nie daje to jednak stuprocentowej gwarancji.
Jak szybko można więc jechać w nocy na autostradzie? Prawdopodobnie wolniej, niż za dnia, ale o dokładnej prędkości musimy zdecydować sami, kierując się poziomem oświetlenia, ilością dostępnych danych, intensywnością ruchu, liczbą wolnych pasów pozwalających w razie potrzeby wykonać manewr awaryjny, oceną własnych umiejętności i akceptowanym przez nas poziomem ryzyka.
Czego jeszcze nie widać w nocy
Po zmroku, poza słabą widocznością samej jezdni, mamy też do czynienia z innym problemem: sytuacja w otoczeniu drogi – w zaroślach, lesie, pomiędzy budynkami – często zupełnie ginie w ciemności. Niektóre obiekty jesteśmy w stanie dostrzec dopiero gdy znajdą się w zasięgu naszych świateł. Tym samym informacje, z których moglibyśmy skorzystać w świetle dziennym (np. rowerzysta zbliżający się z boku do skrzyżowania, stado saren biegnących przez łąkę w stronę drogi) w nocy są zwykle niedostępne. Pewnym ułatwieniem są nowoczesne reflektory tzw. adaptacyjne (AFL), między innymi doświetlające wnętrza zakrętów, ale to rozwiązanie jeszcze się nie upowszechniło.
Nie tylko mrok po bokach drogi ogranicza możliwości obserwacji – niewidoczne może też dla nas być to, co znajduje się za świecącymi nam w oczy nadjeżdżającymi pojazdami.
Tak więc po zmroku ilość dostępnych kierowcy informacji, zarówno o tym co znajduje się na wprost, jak i w otoczeniu drogi, jest drastycznie ograniczona. Kierowca powinien odpowiednio na takie warunki reagować, przede wszystkim dostosowując prędkość i świadomie używając oświetlenia pojazdu.
Działanie zmysłu wzroku podczas nocnej jazdy
Naturalną reakcją oka na niedobór światła jest rozszerzenie źrenicy, a na zbytnią jasność otoczenia – jej zwężenie. Jest to proces tzw. adaptacji narządu wzroku. Dlatego kiedy zaświecą nam w oczy reflektory nadjeżdżającego auta, źrenice zwężają się i nasza zdolność widzenia szczegółów drogi ulega upośledzeniu. Taki stan, tzw. olśnienie, zwykle utrzymuje się przez 1-5 sekund po powrocie poziomu światła do normy.
Z problemem olśnienia można sobie za kierownicą poradzić tylko częściowo. Kiedy zbliża się do nas pojazd, najlepiej unikać patrzenia prosto w jego reflektory; reakcja źrenic na światło nie wtedy jest tak silna i zachowujemy zdolność widzenia. Niestety patrzenie wprost w światło jest naturalnym odruchem ludzkiego oka i reflektory zawsze z magnetyczną siłą przyciągają nasz wzrok. Dlatego należy nauczyć się świadomego kierowania oczu w inne miejsca. Gdzie? Niekiedy zaleca się patrzenie na prawe pobocze przed samochodem, ale pamiętajmy, jak bardzo ogranicza to naszą percepcję. Gdybyśmy w dzień patrzyli tylko na prawą krawędź drogi kilka metrów przed maską, nie widzielibyśmy wiele, prawda? Dlatego raczej patrzmy nie na pobocze, a za nadjeżdżający samochód – nasz wzrok sięgnie wówczas dalej. Jednak nie ma co się oszukiwać – każdy oślepiający nas pojazd na moment ogranicza nasze zdolności obserwacyjne i dlatego zawsze warto w takiej sytuacji rozważyć redukcję prędkości.
Mając świadomość mechanizmu działania oka w warunkach nocnych, w obliczu nadjeżdżającego pojazdu, który zaraz zacznie nas oślepiać, należy postępować następująco:
- póki jedziemy na światłach drogowych, dokładnie przyjrzyjmy się sytuacji daleko przed sobą i zbierzmy jak najwięcej informacji; następnie skróćmy światła
- rozważmy redukcję prędkości, aby w czasie krytycznych 1-5 sekund słabego widzenia nie wyjechać poza odcinek, który udało nam się wcześniej objąć wzrokiem
- pamiętajmy przy tym, że niektóre rzeczy, które zaobserwowaliśmy, mogą szybko się zdezaktualizować – na przykład z wylotu drogi, przed chwilą jeszcze pustego, w ciągu sekundy może wyłonić się rowerzysta, a zza przeszkody może wyjść dotąd niewidoczny pieszy
- kiedy oślepiający nas pojazd jest już tuż przed nami, nigdy nie patrzmy prosto w jego światła, ale starajmy się, utrzymując oczy w ruchu, obserwować sytuację za nim, wzdłuż prawej krawędzi drogi i ewentualnie po jego lewej stronie.
Wreszcie, w nocy ujawniają się też lub nasilają niektóre problemy okulistyczne. Czasem osoby, które w dzień widzą poprawnie, po ciemku mają poważne kłopoty z widzeniem. Odpowiedzialny kierowca cierpiący na tego rodzaju niedomagania w nocy pilnuje, aby nie przekraczać swoich możliwości wzrokowych.
Zegar biologiczny tyka
W porach doby, w których zazwyczaj odpoczywamy, działanie zmysłów wzroku i słuchu jest upośledzone, wydłuża się także czas reakcji. Według książki Psychologia transportu Doroty Bąk-Gajdy i Jadwigi Bąk, poziom sprawności kierującego może w ciągu doby wahać się aż o 15-50%. Najtrudniejsze dla organizmu są zwykle godziny między 2 a 5 rano; następnie sprawność psychofizyczna rośnie przed południem, by znów opaść w godzinach popołudniowych, zwłaszcza jeśli zjedliśmy obiad. Dlatego starajmy się unikać prowadzenia nad ranem i w porze poobiedniej, a jeśli już musimy wsiąść wtedy za kierownicę, miejmy świadomość swojej niższej sprawności w tych okresach doby.
Nie ściemniaj
Skoro w nocy i tak niewiele widać, nie należy dodatkowo pogarszać sytuacji. Ważne jest utrzymywanie szyb w czystości, także od środka; podobnie z czystością szkieł reflektorów – brud na nich może nawet o kilkadziesiąt procent ograniczyć skuteczność świateł.
Jeśli tylko w naszym aucie mamy taką możliwość, należy zredukować do minimum podświetlenie zegarów – ostre światło z deski rozdzielczej powoduje wspomniane zwężenie źrenic, co z kolei upośledza zdolność obserwowania drogi. Z takich samych względów podczas jazdy absolutnie nie należy też używać lampek umieszczonych wewnątrz kabiny samochodu.
Bezpieczna jazda w nocy – inne wskazówki
Kilka dodatkowych wskazówek związanych z techniką jazdy na nocnych trasach:
- W nocy błyśnięcie światłami drogowymi bywa lepszym niż klakson sposobem na ostrzeżenie rowerzysty, że będziemy go wyprzedzać. Klaksonu jadący rowerzysta może nie usłyszeć lub może on go przestraszyć, tymczasem błyśnięcie światłami jest nie tylko zawsze widoczne, ale też nienapastliwe. Jest też ono dla rowerzysty potwierdzeniem, że go widzimy. Również w przypadku zbliżania się do pieszych sygnał świetlny wydaje się elegantszym rozwiązaniem, niż klakson.
- Także zbliżając się do skrzyżowania z bocznymi wylotami zasłoniętymi np. przez budynki można ostrzegawczo błysnąć „długimi”. Dla ewentualnych kierowców dojeżdżających z boków drogami podporządkowanymi jest to sygnał uświadamiający im naszą obecność na drodze. Pamiętajmy oczywiście, że taki sygnał świetlny nie daje nam żadnej gwarancji bezpieczeństwa. Uwaga - miganie ma sens tylko gdy skrzyżowanie jest jeszcze puste! Jeśli jakiś pojazd już czeka w wylocie jednej z dróg podporządkowanych, mignięcie światłami mogłoby zostać opacznie zrozumiane jako zachęta do wyjechania nam przed maskę.
- W nocy temperatura zwykle obniża się. Dlatego jesienią, zimą i wiosną po zmroku należy pamiętać, że na drodze mógł pojawić się lód, nawet jeśli w dzień słupek rtęci utrzymywał się powyżej zera. Jest to istotne zwłaszcza w okolicach zbiorników wodnych i innych naturalnie wilgotnych miejsc, jak lasy czy łąki.
- Jeśli nie ma mgły i nie poruszasz się drogą oznaczoną jako kręta, nie używaj przednich świateł przeciwmgielnych. W normalnych nocnych warunkach nic one nie dają, a ty niepotrzebnie oślepiasz innych kierowców.
- Korzystaj z podpowiedzi, jakich dostarczają tylne światła jadących przed tobą pojazdów – można z nich wyczytać informację o zakrętach, wzniesieniach, nierównościach jezdni, o tym że ktoś zwalnia, kogoś lub coś omija czy wyprzedza. Pamiętaj tylko, aby nie fiksować wzroku na tylnych lampach poprzedzającego auta, ale utrzymywać oczy w ruchu – tak samo jak w dzień.
- Utrzymuj taki odstęp, aby nie świecić kierowcy jadącemu przed tobą w lusterka. Snop światła twoich lamp powinien kończyć się najdalej na asfalcie za bagażnikiem poprzedzającego pojazdu.
- Kto powiedział, że masz korzystać tylko z własnych reflektorów? Patrz też na to, co widać w światłach aut jadących przed tobą, a także tych zbliżających się z naprzeciwka.
- Nie oślepiaj światłami stop: podczas postojów trwających ponad 10 sekund używaj hamulca ręcznego zamiast roboczego. Nie migaj też kierunkowskazem dłużej, niż jest to celowe – stanie w kolejce aut z samochodami z przodu i z tyłu, z włączonym przez kilkadziesiąt sekund migaczem tylko męczy innych kierowców, a nie służy niczemu. Wcale nie nakazują też tego przepisy. Z drugiej strony, jeśli stoisz jako ostatni w kolejce, pamiętaj że twoje tylne światła dostarczają innym wartościowych informacji, i wtedy nie żałuj kierunkowskazów.
- Staraj się używać długich świateł tak często, jak to tylko możliwe. Pomaga zmiana podejścia mentalnego: zamiast traktować światła mijania jako domyślne, a drogowe stosować tylko kiedy się da, spróbuj zacząć myśleć odwrotnie. Potraktuj „długie” jako domyślne oświetlenie, a do lamp mijania wracaj dopiero wtedy, kiedy masz konkretny powód. Wiele osób odkrywa wtedy, że ze świateł drogowych da się korzystać dużo częściej i dłużej, niż im się dotąd wydawało.
- Kiedy jesteś wyprzedzany/a, utrzymaj lampy drogowe włączone aż do chwili, gdy szybszy pojazd zrówna się z tobą. Wtedy przełącz na światła mijania, aby nie oślepiać wyprzedzającego cię kierowcy. Ten ostatni z kolei powinien w tej samej chwili przełączyć swoje światła z krótkich na długie. Takie zachowanie z obu stron to naturalny element współpracy i partnerstwa na drodze i oznaka wysokiej kultury jazdy.
- Pamiętaj, że kierowcy jadący za tobą korzystają z informacji dostarczanych przez twoje tylne światła i kierunkowskazy. Używaj ich więc świadomie, szczególnie starannie sygnalizując omijanie pieszych, rowerzystów i nieoświetlonych przeszkód. Warto być pomocnym dla innych uczestników ruchu – to dobro do nas wróci!
---
Użyteczne linki:
Artykuł o obserwacji drogi
Jazda w nocy – artykuł brytyjskiej szkoły bezpiecznej jazdy Bespoke Driver Training
Jazda w trudnych warunkach
Temat prowadzenia samochodu w nocy porusza też większość książek na temat bezpiecznej jazdy – ich przykłady można znaleźć na stronie z linkami i materiałami.
Z tym błyskaniem światłami przed skrzyżowaniem to byłbym ostrożny - w warunkach krajowych może to zostać zrozumiane jako zachęta do wjechania na skrzyżowanie ("wpuszczam cię").
OdpowiedzUsuńMój tata dużo jeździł w nocy i twierdził, że światła z przeciwka mu nie przeszkadzają, bo w oku jest "plamka ślepa" (faktycznie jest), i że przy odpowiednim skierowaniu wzroku światła nie oślepiają. Mi ta sztuka nigdy się nie udała. Doczytałem, o co chodzi z tą plamką ślepą (łac. macula ceca; plamka Mariotte'a) i wyszło mi, że to nie ma prawa zadziałać. Tyle mój tata. :)
Oślepianie światłami przeciwmgłowymi to przysłowiowe małe miki. Mi najbardziej przeszkadzają zawodnicy ze światłami ustawionymi tak, że świecą gdzieś Panu Bogu w okno.
Jest też ciekawy element folklorystyczny - kiedyś spotykany nagminnie, zwłaszcza na drogach Szkieletczyzny ;) , obecnie rzadki, ale spotykany również w innych częściach kraju - prawe światło na stałe ustawione na drogowe. Służy to... skuteczniejszemu wypatrywaniu pijaków na poboczach. :) Niestety, oślepia tak czy inaczej.
Znak czasów to moda na "zenony" - lampy HID montowane przez wuja Zenona ;) w stodole, w reflektorach z odbłyśnikiem i ryflowanym szkłem, bez systemu poziomowania i czyszczenia.
O ile dwa ostatnie przypadki są beznadziejne, o tyle w przypadku pierwszego apeluję - ustawienie świateł nie boli! Można to zrobić na każdej stacji diagnostycznej, kosztuje ok. 15 zł, trwa minutę osiem. Współuczestnicy nocnego ruchu będą wdzięczni! :)
Dzięki za jak zwykle uważną lekturę. A propos migania, to masz rację. Chodziło mi o miganie tylko w sytuacji, kiedy na skrzyżowaniu jeszcze nikogo nie ma. Wtedy, jeśli ktoś dopiero dojeżdża do krzyżówki gdzieś z boku i na drodze z pierwszeństwem widzi błysk światła, to jest to dla niego przypomnienie, że trzeba ustąpić pierwszeństwa. Rzecz jasna gdyby już czekał w jednym z wylotów, to mignięcie byłoby dużym błędem z naszej strony - właśnie ze wspomnianego przez Ciebie powodu. Już to poprawiłem w tekście.
OdpowiedzUsuńCo do plamki ślepej, to o ile mi wiadomo, Tata musiałby zamknąć jedno oko, żeby plamka w drugim, wciąż otwartym, "zadziałała". Plamki wg mojej wiedzy są tak umiejscowione, że to czego nie widzi jedno oko zawsze jest uzupełniane przez obraz z drugiego. W rezultacie widzenie dwuoczne zawsze jest pełne.
Są takie teorie, które proponują, żeby zamykać jedno oko w sytuacji oślepiania (bo w zamkniętym oku źrenica się nie zwęża) i po minięciu oślepiającego nas auta to oko otworzyć. Ale wg mnie to niedobry pomysł, bo obraz po otwarciu oka przez moment jest nieostry.
Teorie o zamykaniu jednego oka w celu przyspieszenia akomodacji w ciemności mają ciekawą historię. Najbardziej znanymi ich wyznawcami byli... piraci. :) Temu właśnie służyły opaski przykrywające jedno oko - przy abordażu, po wyrżnięciu załogi broniącej się na pokładzie pirat mógł wpaść pod pokład, zdjąć opaskę i przystąpić natychmiast do wyrzynania załogi pod pokładem, bez zwłoki na przyzwyczajenie wzroku do półmroku. :)
OdpowiedzUsuńProwadząc w nocy jednakowoż nie ryzykowałbym tej metody. :)
Ha, ha, dobre :).
OdpowiedzUsuńFajny artykuł, z większością spraw się zgadzam, dowiedziałem się tu też trochę rzeczy, nad którymi nigdy się wcześniej nie zastanawiałem (dotyczy to zresztą wielu innych Twoich wpisów). :) Absolutnie jednak nie zgodzę się z punktem (z końcowych uwag) "staraj się używać długich świateł tak często, jak to tylko możliwe". Moje (i na pewno nie tylko) obserwacje pokazują, że problemem na polskich drogach jest właśnie NADUŻYWANIE świateł drogowych. A wynika to m.in. z tego, że tak wielu kierowców podchodzi do sprawy tak jak to ująłeś w swojej wskazówce. Przyznam, że ja byłbym za uświadamianiem dokładnie odwrotnym - przypominaniem, że to światła mijania są światłami "domyślnymi", a długich możemy używać dopiero wtedy, kiedy mamy 100% pewności, że dla nikogo nie będziemy uciążliwi.
OdpowiedzUsuńMogę podać wiele przykładów na nadużywanie świateł drogowych. Pomińmy już takie patologie jak jazda cały czas na długich i niewyłączanie ich nawet przy wymijaniu (choć to oczywiście też się niestety zdarza). Ale mniej skrajne przykłady: a) przy wymijaniu wyłączanie długich dopiero po bardzo już bliskim dojechaniu do pojazdu jadącego z przeciwka, kiedy kierowca mógł już zostać oślepiony; b) jazda na długich pomimo pojazdu(-ów) jadącego(-ych) przed nami (de facto oślepianie prawie takie samo jak przy wymijaniu); c) niewyłączanie długich przy wymijaniu rowerzystów lub pieszych (w tym drugim wypadku niestety nie nakazują tego nawet przepisy, dla mnie jednak nieoślepianie idących pieszych jest tak samo oczywiste, jak nadjeżdżających pojazdów); d) przejeżdżanie ze stale włączonymi długimi światłami przez miejscowości, gdzie droga jest oświetlona (zabraniają tego przepisy, nawet jeżeli nie oślepia się wtedy innych uczestników ruchu - ludzie mieszkający bezpośrednio przy oświetlonej drodze mają prawo oczekiwać, że nikt im nie będzie świecił po oknach długimi); e) jazda na długich światłach na drodze dwujezdniowej w sytuacji, kiedy jak najbardziej istnieje możliwość oślepiania jadących drugą jezdnią. I tak dalej. Nie wspominając już o strzelaniu sobie samobójów, jeżdżąc na długich we mgle...
Ja oczywiście wiem, że pisząc ten punkt, nie miałeś zapewne na myśli nakłaniania do używania długich świateł niezgodnie z przepisami (a większość z moich przykładów tego dotyczy). Uważam po prostu, że takie postawienie sprawy, tzn. wyrażenie tego takimi dokładnie słowami, może wręcz utwierdzać niektórych (postępujących jak opisałem) w przekonaniu, że dobrze robią. Że najlepiej jest jechać gdzie się tylko da na długich, wyłączając je tylko na chwilę, wtedy kiedy jest to absolutnie niezbędne.
Światła mijania są "domyślne"! Długich możemy użyć tylko w jasno określonych warunkach.
@scorpio44, chcę sprostować Twoją wypowiedź w sprawie oślepienia pieszych. Przepisy nie nakazują zmiany świateł na krótkie jedynie podczas mijania pojedynczych osób. Jeśli dotyczy to kolumny pieszych, jest nakaz zmiany świateł. To samo dotyczy rowerzyty tak, jak każdego pojazdu. Czy to będzie samochód, rower czy pojazd zaprzęgowy.
UsuńOd czasu, kiedy posiadam prawo jazdy, przepisy zmieniały się kilkakrotnie i nie pamiętam już czy taki był, ale mnie uczono, aby zmieniac światła na mijania przed pieszymi (nawet pojedynczym). Tak też robię od zawsze.
Hm... Być może faktycznie sformułowanie było nie dość dobitne, więc powiem to jasno :).
OdpowiedzUsuńMasz rację - absolutnie nie zachęcam do poprawiania sobie widoczności czyimkolwiek kosztem. Każdy, kto czytuje tego bloga, wie że promuję inny styl prowadzenia samochodu, i również tu podkreślam, że użycie świateł nie może powodować dyskomfortu u innych uczestników ruchu, jeśli tylko można tego uniknąć.
Chodziło mi o to, że wiele osób często zapomina włączyć długie, choć w danym miejscu pozwalają na to przepisy i nikomu nie utrudniłoby to życia. Przy odwrotnym nastawieniu mentalnym (długie jako "domyślne") okazuje się, że nie czyniąc nikomu szkody można jechać na światłach drogowych na dużo dłuższych odcinkach drogi, co daje oczywiste korzyści. Ja na pewno to odczułem. Rzecz jasna należy być bardzo wyczulonym na sytuacje, gdy moglibyśmy kogoś oślepić i zawsze wówczas WYŁĄCZAĆ światła drogowe.
Jeszcze a propos oświetlenia ulicznego i związanego z nimi zakazu używania świateł drogowych. Generalnie zgadzam się z Tobą, natomiast w polskim prawie nie ma definicji "drogi oświetlonej". Czy np. pojedyncza latarnia to droga oświetlona? Znam dwie sensowne interpretacje, które można by tu zastosować:
1. Droga jest oświetlona, jeśli włączenie "długich" nie dałoby korzyści.
2. Droga jest oświetlona, gdy odległości między latarniami wynoszą nie więcej, niż 200 metrów (interpretacja z brytyjskiego prawa o ruchu drogowym).
Druga definicja implikuje nieco większą wrażliwość na dobro mieszkańców domów położonych przy drodze, i ja raczej skłaniam się ku niej właśnie. Ale jeśli przy drodze nie ma budynków, to nie mam skrupułów, żeby stosować definicję nr 1, bo daje mi to większe bezpieczeństwo, ew. możliwość szybszego poruszania się przy zachowaniu marginesu bezpieczeństwa.
Co Ty na to?
No czyli ogólnie dobrze odczytałem Twoje intencje. :) Dyskusja dotyczy zatem tylko sposobu, w jaki to opisałeś.
OdpowiedzUsuńA co do drogi oświetlonej, no to co ja na to... No po prostu kolejne niezdefiniowane pojęcie z naszego prawa drogowego pozwalające na możliwość różnych interpretacji. Na szczęście w tym konkretnym wypadku brak definicji nie jest chyba jakoś szczególnie dokuczliwy (znalazłyby się dużo bardziej nieprecyzyjne przepisy), ale Twoje sugestie jednoznacznie pokazują, że próba zdefiniowania drogi oświetlonej nie byłaby jakimś wielkim mozołem, gdyby tylko ustawodawca chciał. Jeżeli chodzi o mnie, to zawsze odruchowo wyłączam długie, dojeżdżając do miejsca, w którym drogę zaczyna oświetlać cokolwiek innego oprócz moich świateł. :) I nie zaprzątałem sobie nigdy specjalnie głowy tym, czy dany odcinek można uznać za drogę oświetloną, czy nie.
Swoją drogą, z tego, co kojarzę, jakieś kilkadziesiąt lat temu po mieście na oświetlonych drogach jeździło się na światłach pozycyjnych, a mijania można było zapalić dopiero na nieoświetlonej. Wtedy chyba brak definicji tych dróg był dużo bardziej dokuczliwy. :) Tyle tylko, że to były inne czasy i nikt tak skrupulatnie nie podchodził do przestrzegania przepisów.
Witam,
OdpowiedzUsuńKolejny bardzo dobry artykuł. Od dłuższego czasu obserwuję Pańskiego bloga i znajduję tutaj wiele przydatnych informacji.
PS. Czy Pan będąc na kursie IAM oraz mając za sobą kilka innych kursów - miał Pan styczność z nauką "eco drivingu"?
Jeśli tak to czy można prosić aby kolejny artykuł traktował właśnie o tym?
Mity i fakty, jak to jest z podjazdami pod góre czy wyższy bieg i niższe obroty nie skatują naszego silnika.
Zauważyłem również pewną odmienność dot. eco drivingu miedzy szkoła amerykańską i europejską. W Stanach zalecaja powolne rozpedzanie pojazdu do określonej predkości w Europie natomiast, zalecane jest szybkie ruszanie w celu jak najszybszego osiągnięcia zadanej predkości.
Dziekuję i pozdrawiam,
Piotr.
Dziękuję za miłe słowa, Panie Piotrze. Tak, w IAM miałem do czynienia z eco-drivingiem, i jak dobrze pójdzie, niedługo ukaże się artykuł na ten temat (konkretnie - wywiad z ekspertem). Miałem to w planach już od dłuższego czasu, bo - jak wiadomo - w związku z cenami paliwa wszystkich to teraz interesuje.
OdpowiedzUsuńNie zetknąłem się z amerykańską wersją ekojazdy, natomiast wszystkie znane mi koncepcje zakładają *dynamiczne* przyspieszanie z użyciem 3/4 nacisku na pedał gazu, unikanie zbędnych hamowań i przyspieszeń i racjonalną eksploatację samochodu (unikanie niepotrzebnego oporu powietrza i opon itd.).
Niemniej ma Pan rację - nie wszystkie tematy związane z ekojazdą są w pełni jasne. To też będzie przedmiotem ww. wywiadu.
pozdrawiam!
Przy jakiej odległości od poprzedzającego pojazdu należałoby zmienić światła długie na krótkie, tzn. jak daleko możemy jechać za kimś na długich nie oślepiając go?
OdpowiedzUsuńZależy od świateł. Moim zdaniem na pewno nie bliżej, niż 300 m, chyba że droga przed nami (a tym samym poprzedzający pojazd) zakręca albo my akurat jedziemy w dół, a auto przed nami - już podjeżdża pod górę. W obu tych przypadkach można posługiwać się długimi nawet będąc bliżej, bo kierowca jadący przed nami znajduje się poza snopem naszych świateł.
OdpowiedzUsuńPonadto w odległości, powiedzmy, 100-300 m dopuszczalne są moim zdaniem także bardzo krótkie błyśnięcia "długimi" doświetlające drogę. Nie zdążymy w ten sposób oślepić kierowcy przed nami, a może to być przydatne, gdy np. potrzebujemy upewnić się, czy okolice przejścia dla pieszych są puste.
Stosują to kierowcy m.in. autobusów (PKS) by zobaczyć czy ktoś jest na przystanku.
UsuńZ ostatnim stwierdzeniem to się nie zgadzam. Błyśnięciem zdążymy oślepić kierowcę przed nami, świadczyć może o tym prosty przykład, aparaty fotograficzne do redukcji "czerwonym oczu" wykorzystują bardzo krótkie błyśnięcie mające na celu zwężenie źrenicy, aby następny błysk wykonać już przy zwężonych źrenicach i aby na zdjęciu oczy nie były czerwone. Dowodzi to tego, że błyśnięcie na pewno oślepia.
OdpowiedzUsuńCelna uwaga, ale mówimy o błyśnięciu w lusterka, nie prosto w oczy (w tym przypadku zgodziłbym się z Tobą). Moim zdaniem błyśnięcie w lusterka trwające ułamek sekundy nie jest na tyle dolegliwe, aby zauważalnie pogorszyć jakość widzenia kierowcy, który jedzie w tym samym kierunku 200 m przed nami. Może inni mają na ten temat swoją opinię?
OdpowiedzUsuńpozwolę sobie polemizować z tym błyskiem lampy błyskowej. Przedbłysk do redukcji czerwonych oczu nie oślepia tylko generuje krótki i słaby błysk który jest wystarczający do sprowokowania źrenicy do przymknięcia. Oko nie reaguje na ilość światła (intensywność x czas) tylko jego intensywność lub jak kto woli moc. Żeby sobie uzmysłowić jak ogromna jest różnica mocy lampy błyskowej wystarczy sobie uzmysłowić że lampa błyskowa w ciągu 1/2000 sek generuje ilość światła taką samą jak żarówka 1000W w ciągu 1/30 sek. Zatem średnia lampa błyskowa ma moc porównywalną z żarówką 66000W!!! Przy tym błyśnięcie żarówką samochodowa 60W świateł długich jest naprawdę mało uciążliwe nawet w całkowitej ciemności.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
szkuba
"Jest to istotne zwłaszcza w okolicach zbiorników wodnych i innych naturalnie wilgotnych miejsc, jak lasy czy łąki. "
OdpowiedzUsuńDziała to także w miejscach znajdujących się nad ziemią - mosty, wiadukty.
To prawda - dziękuję za uzupełnienie. Dla innych czytelników: chodzi o tzw. efekt lodówkowy, polegający na tym, że mosty, wiadukty i podobne konstrukcje zwykle ulegają wychłodzeniu szybciej, niż droga położona na stałym gruncie. Wynika to z tego, ze wiatr chłodzi je również od spodu.
OdpowiedzUsuńW niektórych autach, kontrolka świateł drogowych świeci bardzo jaskrawo i wręcz przeszkadza. Gdy mam do przejechania dłuższy odcinek, w większości na długich, po prostu zaklajam ją kawałeczkiem taśmy lub plastra. W nocy, kiedy widzę jakie mam włączone światła ta żaróweczka jast zbyteczna.
OdpowiedzUsuńJa uważam, że jeśli pojazdy jadące z przeciwnych stron na autostradzie znajdują się na pasach prawych, to długie światła nie oślepiają, pod pewnymi warunkami: droga ma prosty odcinek drogi oraz pojazdy o których mowa to dwa pojazdy osobowe. 90% z nas i tak "czuje się" oślepionymi bardziej ze względu na przepisy, niż na realne odczucie. Przykładowo w Danii ten sposób jazdy powoli się przebija, ok 40% kierowców nie wyłącza tam świateł drogowych przy wymienionych warunkach.
OdpowiedzUsuńA ja mam praktyczne pytanie - wlasnie mialam spory kawalek do przejechania noca. Za mna jechal ktos kto albo mial caly czas wlaczone dlugie, albo mial zle ustawione mijania, albbo jechal za blisko - w kazdym razie tragicznie oslepial mnie swiatlami z odbicia w lusterkach. Chyba to byla pierwsza sytuacja - bo TIR jadacy z naprzeciwka wlaczyl cala choinke reflektorow kiedy sie do nas zblizyl - co jednak nie dotarlo do tamtego kierowcy. Pytanie - jak radzic sobie w podobnych sytuacjach? Nie wykazywal checi do wyprzedzania (moze powinnam byla zwolnic do 30, albo wrecz stanac?) Moze w odpowiedzi wlaczyc tylne przeciwglowe? Moze to by mu dalo do myslenia? Jechalam przed nim spory kawalek I mialam go juz serdecznie dosc.
OdpowiedzUsuńCześć (nie przedstawiłaś się, więc nie wiem jak masz na imię).
OdpowiedzUsuńOczywiście - pozwól się wyprzedzić, zachęć takiego kierowcę do tego, migając prawym kierunkowskazem. Jeśli trzeba, zwolnij do 30 albo do zera.
Konfrontacyjne zachowania w rodzaju prób oślepiania tylnymi światłami są nie tylko nieskuteczne. Wzbudzają jeszcze agresję. Wreszcie - stawiają Cię na jednym poziomie z takim kierowcą.
Trzeba się zastanowić: co jest moim celem? Co mi się opłaca, a co nie? Potem już latwo zdecydować, jakie zachowanie jest optymalne.
Pozdrawiam,
Wojtek