.
Na nic protesty, pogardliwe wzruszenie ramionami, ucieczka od ekranu komputera. Powiedzmy to jasno: typowy polski kierowca, wbrew własnym wyobrażeniom, niestety jest kierowcą słabym.
Co więc znaczy „być dobrym kierowcą”, co znaczy „umieć prowadzić”? Czy naprawdę wystarczy szybko zmieniać biegi, umieć naciskać na gaz i hamulec oraz kręcić kierownicą? Czy wystarczająca jest dobra znajomość przepisów? A może dobry kierowca to taki, który jeździ szybko?
Posiadanie i prowadzenie samochodu wciąż jest w Polsce symbolem statusu społecznego i, zwłaszcza wśród mężczyzn, sposobem na poprawienie samooceny. Dlatego własne zachowania za kółkiem bywają idealizowane. Wokół prowadzenia samochodu narosło też wiele ludowych mitów, które kierowcom pozwalają na podtrzymanie dobrego samopoczucia i służą jako usprawiedliwienie dla popełnianych błędów. Przesłaniają one jednak wiedzę na temat właściwej techniki prowadzenia pojazdu.
W tym artykule skupię się właśnie na tych szkodliwych mitach. W kolejnym odcinku, mając już to najcięższe zadanie za sobą, spróbuję przybliżyć, co naprawdę znaczy „być dobrym kierowcą”. No to zaczynamy…
Mit nr 1: Nonszalancka jazda jest oznaką wysokich umiejętności
W Polsce, zwłaszcza wśród męskiej części kierowców, utrzymuje się dziwaczny zestaw poglądów, zgodnie z którym bezpieczne i zapobiegliwe zachowania na drodze są oznaką słabości. A że polski macho słabości okazać nie może, więc stara się za wszelką cenę zademonstrować, jak głęboko te bezpieczne zachowania ma w nosie.
- Poprawne trzymanie kierownicy jest więc przeznaczone tylko dla mięczaków.
- Poprawna pozycja za kierownicą jest milcząco lub otwarcie kwitowana stwierdzeniem, że „tylko początkujący kierowca siedzi blisko kierownicy”. W domyśle – kierowca jest tym lepszy, im dalej siedzi. Brzmi to tak głupio, że aż trudno w to uwierzyć, ale przypatrzmy się przy okazji, w jakich pozycjach siedzą w swoich autach kierowcy.
- Staranne sygnalizowanie manewrów – tak przecież robią tylko „L-ki” i ci, co do dopiero zdali prawo jazdy. Stąd prześciganie się w jak najbardziej niechlujnym sygnalizowaniu. Więcej niż jedno mignięcie kierunkowskazem polskiemu macho nie przystoi. W dodatku to pojedyncze mignięcie w 99% przypadków jest wykonane w momencie, kiedy manewr już zaczął być wykonywany.
- Stosowanie się do ograniczeń prędkości jest w najlepszym przypadku kwitowane pobłażliwym uśmieszkiem, a w najgorszym – agresją, bo ten, kto jedzie przepisowo, „blokuje ruch”.
- Bezpieczna i rozsądna jazda w wykonaniu pań jest kwitowana ironią i seksistowskimi żartami o „babach za kierownicą” i „blondynkach”.
Są to oczywiście zachowania błędne, i prędzej czy później prowadzące co najmniej do kłopotów. Bez poprawnego siedzenia i trzymania kierownicy nie zareagujemy poprawnie na nieprzewidzianą sytuację; zła pozycja może też być niebezpieczna w razie wypadku. Sensowności przestrzegania przepisów tłumaczyć nie trzeba. A krytyka pod adresem kobiet… jeśli pada ze strony kogoś, który siedzi za kierownicą rozparty jak przed telewizorem, prowadzi jedną ręką, trzymając ją na środku poduszki powietrznej i nie umie poprawnie sygnalizować manewrów, to sami sobie odpowiedzmy, z kogo wypadałoby żartować.
Mit nr 2: „Jeżdżę tak od lat i jeszcze nigdy nie miałem wypadku, więc jestem dobrym kierowcą”
Wypadki i kolizje drogowe mają to do siebie, że w całej karierze kierowcy, nawet kiepskiego, zdarzają się najwyżej kilka razy. Można źle jeździć samochodem nawet 40 lat i dzięki różnego rodzaju wentylom bezpieczeństwa wbudowanym w system drogowy faktycznie nigdy nie mieć wypadku. Jednak jeśli na przykład wyprzedzanie na trzeciego uchodziło nam na sucho dziesięć tysięcy razy, to za dziesięć tysięcy pierwszym szczęście może nas opuścić, a skutki będą wówczas tragiczne. Niestety – to, że dotąd żyjemy, nie jest jeszcze żadnym dowodem na to, że jeździmy dobrze. Po prostu jeszcze nie przyszła na nas pora, ale jeśli niczego w swojej jeździe nie zmienimy – prędzej czy później nasza kolej na wypadek przyjdzie.
Mit nr 3: „Ryzyka na drodze i tak nie da się uniknąć”
…więc mogę jeździć ryzykownie, bo to przecież i tak nic nie zmieni. Ryzyka w całości faktycznie uniknąć się nie da, ale – jak wyjaśnię w następnym artykule – da się je wyeliminować w 99% przypadków, a w kolejnych 0,5% – ograniczyć. Jedyne zagrożenie, jakiego kontrolować na drodze nie możemy, to zdarzenia losowe – lawina w górach, nagła awaria mechaniczna samochodu (np. odpadnięcie koła, awaria hamulców), zaśnięcie kierowcy pojazdu jadącego z naprzeciwka, itp. Wszystkie inne drogowe zagrożenia przy odpowiednich, a przy tym dostępnych dla każdego (!) umiejętnościach dają się kontrolować. Należy więc owe umiejętności rozwijać zamiast machać ręką na wszystko, co mogłoby zaburzyć nasze lenistwo, „bo przecież i tak zawsze COŚ może się stać”. Udawany fatalizm będący przykrywką dla niechlujnej albo ryzykownej jazdy nie jest właściwą postawą na drodze.
Mit nr 4: „Z tyłu nie trzeba zapinać pasów”
Jest to pogląd absolutnie błędny. Ci sami ludzie, którzy siedząc z przodu nie mają wątpliwości, że pasy zapiąć należy, z tyłu często tego nie robią. Argumenty bywają różne – chęć zachowania wolności osobistej, to że „kierowca bezpiecznie prowadzi, więc na pewno nie będziemy mieli wypadku”, krótka trasa do pokonania; wreszcie, czasem zwykła nieświadomość.
W razie czołowego zderzenia nawet przy „ślimaczej” prędkości 50 km/h siedząca z tyłu osoba o przeciętnej wadze uderzy w oparcia przednich siedzeń z siłą kilku ton. Skutki będą więc takie, jakby na osoby siedzące z przodu przewróciła się mała ciężarówka, i są łatwe do przewidzenia: niestety będzie to śmierć lub kalectwo. Zarówno tego, kto nie zapiął pasów, jak też osoby siedzącej na przednim siedzeniu, którą pasażer z tylnego siedzenia staranował własnym ciałem.
Najbardziej przygnębiające jest to, że również dzieciom, nieświadomym niebezpieczeństwa, dorośli pozwalają podróżować na tylnej kanapie bez fotelików i pasów.
Mit nr 5: „Utrzymując duży odstęp od pojazdu przede mną, jestem zawalidrogą”
Druga wersja tego mitu to „utrzymując odstęp, marnuję miejsce na jezdni”. Są to jedne z większych głupstw, jakie można usłyszeć na temat prowadzenia samochodu. Wystarczy chwila zastanowienia, aby zrozumieć, że podczas jazdy odstęp od poprzedzającego auta może wynosić nawet kilometr i w żaden sposób nie wpływa to na szybkość naszego poruszania się. Natomiast co do marnowania miejsca na jezdni – zastanówmy się sami, jaki jest lepszy sposób wykorzystania miejsca na drodze, niż nasze własne bezpieczeństwo?
Mit nr 6: „Najlepszy kierowca to taki, który jeździ szybko i bezpiecznie”
Jest to stwierdzenie prawdziwe wyłącznie podczas zawodów sportowych. W codziennym ruchu drogowym naszym priorytetem musi być bezpieczeństwo, a nie szybkość poruszania się. MUSI, bo nikt nie dał nam moralnego prawa, aby narażać na ryzyko innych uczestników ruchu. Dlatego hierarchia wartości dobrego kierowcy jest odwrotna – „jeżdżę bezpiecznie ORAZ szybko”. To zasadniczo zmienia podejście do wszystkich sytuacji drogowych i nie do poznania odmienia nasz styl jazdy, a co najciekawsze – wcale nie powoduje, że jeździmy zauważalnie wolniej…
Warto dodać, że jazda, która jest jedynie szybka, nie jest sama w sobie specjalnym osiągnięciem – w nowoczesnym samochodzie wystarczy w tym celu umieć naciskać gaz. Trudno więc zrozumieć samouwielbienie kierowców jeżdżących w ten sposób.
Mit nr 7: Dobry kierowca to taki, który ma dobry refleks
Utarło się myśleć, że dobre prowadzenie pojazdu polega przede wszystkim na szybkich reakcjach. Jest to również nieprawda. Do nawet bardzo dobrego prowadzenia wystarczy przeciętna szybkość reakcji zdrowego człowieka. Kluczem do bycia doskonałym kierowcą jest uważna, odległa obserwacja otoczenia i oparte na niej przewidywanie rozwoju sytuacji na drodze. Dzięki takiemu postępowaniu jesteśmy zawczasu przygotowani na wszystko, co może się wydarzyć, a nie reagujemy na to w ostatniej chwili w sposób instynktowny. Poleganie na własnej szybkości odruchów u większości kierowców prowadzi do ryzykownego zmniejszania marginesu bezpieczeństwa i zwykle prędzej czy później skutkuje wypadkami.
Mit nr 8: „O tym, czy jestem dobrym kierowcą, decyduje to, ile mam doświadczenia”
Jest to tylko częściowo prawdziwy pogląd. Po kilku czy kilkunastu latach za kierownicą większości kierowców wydaje się, że dużo lepiej już jeździć się nie da. Doświadczenie jest istotnym elementem kompetencji kierowcy, jednak umiejętności nie biorą się z samego jeżdżenia, choćby nawet wieloletniego. Jeśli edukację zakończyliśmy na kursie na prawo jazdy, to nasze umiejętności są – niestety! – z grubsza właśnie takie, jakie ma świeżo upieczony kierowca. Bo też i kurs na prawo jazdy nie ma na celu uczynienie z nas mistrza kierownicy. Po otrzymaniu uprawnień oczywiście szybko zdobywamy nieco większą wprawę w posługiwaniu się samochodem, ale to właściwie wszystko. Równie szybko nabywamy złych nawyków – z lenistwa lub naśladując innych. Potem latami te złe nawyki trenujemy. W rezultacie, po latach ćwiczeń, kierowca faktycznie staje się mistrzem, ale w złym prowadzeniu pojazdu.
To oczywiście tylko część prawdy. Doświadczenie pomaga między innymi rozpoznawać niebezpieczne sytuacje i uczy, jak podejmować w nich właściwe decyzje. Jest to jeden z powodów, dla których bardziej doświadczeni kierowcy powodują mniej wypadków. Ale jeśli chcemy prowadzić naprawdę dobrze, samo gromadzenie doświadczenia niestety nie wystarczy – trzeba odświeżać i rozwijać swoje kompetencje, bo istnieje mnóstwo umiejętności, których nie przyswoimy sobie sami.
Mit nr 9: „Bo tak się jeździ”
Na koniec powszechna odpowiedź na wszelkie pytania z zakresu techniki kierowania pojazdem samochodowym: „bo tak się jeździ”. Jest to bzdura służąca wyłącznie samonapędzaniu się spirali nieudolności, niechlujstwa i błędów za kierownicą. Ponieważ najłatwiej jest za kierownicą nie myśleć, tylko jeździć jak wszyscy, większość kierowców równa do najniższego wspólnego mianownika. Zachowania wynikające z niedbałości i lekceważenia zasad bezpiecznej jazdy szybko znajdują grono naśladowców, bo są najłatwiejsze. W Polsce do najpowszechniejszych zwyczajów tego typu należą niezachowywanie bezpiecznego odstępu, niezatrzymywanie się przed zieloną strzałką, a przede wszystkim drastyczne przekraczanie dozwolonej prędkości także w miejscach, gdzie ograniczenia są jak najbardziej uzasadnione, np. w okolicach szkół.
Do nas należy decyzja, czy będziemy uczestniczyć w ruchu myśląc samodzielnie i podejmując własne, racjonalne decyzje, czy zachowamy się jak owce w stadzie, nieświadomie pędzone do rzeźni.
Patrz też inne artykuły na temat bezpiecznej jazdy: Jazda miejska cz. 1 i Jazda miejska cz. 2. Druga część artykułu tutaj.
Tagi: bezpieczna jazda, dobre nawyki za kierownicą, technika jazdy, doskonalenie techniki jazdy, bezpieczny odstęp, pozycja za kierownicą, ryzyko, zapinanie pasów, jazda defensywna
Patrz też inne artykuły na temat bezpiecznej jazdy: Jazda miejska cz. 1 i Jazda miejska cz. 2. Druga część artykułu tutaj.
Tagi: bezpieczna jazda, dobre nawyki za kierownicą, technika jazdy, doskonalenie techniki jazdy, bezpieczny odstęp, pozycja za kierownicą, ryzyko, zapinanie pasów, jazda defensywna
Mnie chyba najbardziej denerwuje w Polsce to niezachowywanie bezpiecznego odstępu. Ja zawsze staram się zachowywać taki, że nawet jeśli samochód przede mną nagle się zatrzyma, to ja zdążę wyhamować bez pisku opon. Oczywiście raz po raz pojawia się jakiś narwaniec, który jadąc pół metra za mną widzi wyraźnie, że przecież jego "golf-trójka-te-de-i" bez problemu by się zmieścił pomiędzy mną a poprzedzającym mnie autem, po czym próbuje mnie wyprzedzić z prawej strony. Wiem, że najlepiej sobie darować wszelkie gierki na drodze, ale nie potrafię się powstrzymać i delikatnie wtedy przyśpieszam, tak by pacjent w golfie został na prawym pasie. Jeśli znowu próbuje mi się wbić pół metra przed przedni zderzak, "niechcący" powtarzam manewr. Po trzecim razie nawet najtwardsi miękną. Ot, taki mój brutalny - choć nigdy nie przekraczam przy tym szerokiego marginesu bezpieczeństwa - wkład w szerzenie kultury na drodze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Roberto Bravura
Jeżdzę zawodowo praktycznie od momentu zrobienia kat. B ale muszę się przyznac, że nieświadomie bardzo przeceniałem swoje możliwości. Oczy na moje błędy otworzył mi dopiero instruktor, gdy robiłem kurs na kat C. Od tego momentu jestem zupełnie innym (zdecydowanie lepszym!) kierowcą. zupełnie inaczej zachowuję się za kółkiem - czy to jadę ważącym 700kg tico czy kilkunastotonowym bydlakiem. Co do tekstu to masz oczywiście rację. Od siebie dodam, że nie należy przesadzac - nie chodzi o to żeby siedziec z nosem przy szybie, cały czas grzecznie trzymac obie rączki na kierownicy i wszędzie trzymac się ograniczeń prędkości (zwłaszcza w Polsce). Optymalna-luźna pozycja za kierownicą, kultura jazdy, obserwacja drogi i otoczenia i prędkośc dostosowana do warunków (co nie zawsze ma pokrycie w znakach) to IMHO główne cechy dobrego kierowcy.
OdpowiedzUsuńSzerokości!
Rzezz
Witam serdecznie i dziękuję za komentarze. Rzecz jasna nie chodzi mi o siedzenie z nosem w kierownicy. Ty to wiesz, jednak na potrzeby innych czytelników dodam, że optymalna pozycja (w samochodzie osobowym) nie nie może być ani za daleka, ani za bliska. Po pierwsze ze względu ma kontrolę nad pojazdem, a po drugie - na bezpieczeństwo. W razie wypadku, tak jak siedzenie zbyt dalekie może oznaczać połamane łokcie i kolana, tak siedzenie zbyt bliskie może narazić nas na zbyt bliski kontakt z otwierającą się poduszką powietrzną. Odległość mostka od środka poduszki nie powinna być mniejsza, niż 25-30 cm.
OdpowiedzUsuńWarto jednak wspomnieć, że nie zawsze pozycja optymalna z punktu widzenia kontroli nad samochodem jest optymalna ze względu na bezpieczeństwo. Jeśli pozycja jest zbyt męcząca, to w długich podróżach tworzy to realne zagrożenie.
O pozycji za kierownicą będzie kiedyś osobny artykuł - zaprezentuję w nim różne poglądy na ten temat.
Pozdrawiam, Wojtek
Myślę ze technika dobrej jazdy to umiejętność przewidywania ,czyli tego co się zdarzy.
OdpowiedzUsuńMi osobiści gość tirem rozjechał maszynę na ogromnym parkingu gdzie parkowałem tylko ja...I przyznał mi się ze z Belgii jedzie bez zatrzymania...no gratuluję.Dostał 50zł mandatu a ja miałem szkodę całkowita 3 tyg po zakupie...
Polskie drogi są niebezpieczne nie przez ich stan ,tylko przez złych kierowców.
Moim zdaniem zagrożenie rozkłada się na drogi i na kierowców. (Szczególnie tzw. Niedzielnych). Miałem ostatnio sytuację gdy facet przede mną jechał na (do niedawna ekspresowej drodze) 45km/h mimo że droga była odśnieżona (jak na polskę). Przypuszczam że kretyn jechał na letnich oponach. Niestety, jest to kilku kilometrowy odcinek dwupasmowej drogi (po jednym w każdą stronę) więc niby nie łamał przepisów, ale ja jadąc trasę 250 km nie będę się wlókł za jakimś pacanem co nie wie że na letnich oponach powinien siedzieć w domu, gdyby były dwa pasy w jedną stronę to problem z głowy, nie ma ryzyka kolizji z samochodem z naprzeciwka.
OdpowiedzUsuńAlbo pacany które zjeżdżają na lewy pas i się go trzymają mimo że ten za nimi jedzie szybciej.
Ludzie nauczcie się w końcu że na lewym pasie ustępujemy tym którzy jadą szybciej.
A nie chcecie pokazać że wasz Golf III może jechać te 120km/h, co z tego? Inni mogą jechać 220km/h. A wyprzedzanie po prawej jest bardziej niebezpieczne i dla was i dla nich.
Chcąc opisać najczęstsze błędy na trasie możnaby napisać całkiem pokaźną książkę. Ale to nie do mnie należy.
Pozdrawiam i życzę aby w 2011 jeździło się nam lepiej.
"Ludzie nauczcie się w końcu że na lewym pasie ustępujemy tym którzy jadą szybciej."
UsuńDoprawdy? Bo ten kto jedzie szybko jest wazniejszy na drodze?
A co z tymi, którzy muszą przeskoczyć dwa pasy ruchu do lewoskrętu i ciąg tych, co to "jadą szybciej" lewym pasem poważnie utrudnia im ten manewr? To już nie problem tych, co "jadą szybciej" bo oni sobie zajęli lewy pas na własność? Bo łamiąc jeden przepis (jadąc szybciej od dozwolonej prędkości" i nadużywając innego (pierwszeństwo) utrudniają jazdę innym.
"A nie chcecie pokazać że wasz Golf III może jechać te 120km/h, co z tego? Inni mogą jechać 220km/h"
Nie, nie mogą. Bo droga publiczna to nie tor wyścigowy.
I tak mamy najbardziej liberalne prędkości autostradowe w Europie.
A prawo do ruchu po drodze ma zarówno ten, co przejechał już milion km., jak i nowicjusz, który dopiero otrzymał prawo jazdy. I chwała temu drugiemu, jesli jedzie ostrożnie ponad miarę zamiast dusić na gaz i chcieć za wszelk cenę dorównac 'mistrzom prostej".
Pamiętaj tylko, że na prawie wszystkich polskich drogach dwujezdniowych, i niektórych jednojezdniowych (tam, gdzie są 3 pasy dla Twojego kierunku, a na obszarze zabudowanym - 2), wolno wyprzedzać zarówno z lewej, jak i z prawej strony. Np. W Wlk. Brytanii i w - o ile mi wiadomo - w Niemczech takie wyprzedzanie jest dozwolone tylko w warunkach korkowania się któregoś pasa, natomiast u nas - praktycznie bezwarunkowo.
OdpowiedzUsuńTo powoduje, że kwestia "szybkości" lewego i prawego pasa nie jest w Polsce jednoznacznie określona. Przeciwnie - panuje w tej kwestii wielki chaos. Prawo zwyczajowe mówi jedno, a przepisy - co innego; dodatkowo ani jedno, ani drugie nie jest ani powszechnie znane, ani przestrzegane.
Ja osobiście stoję na stanowisku, że na drogach, gdzie ruch jest szybszy, w imię porządku na drodze wypadałoby wyprzedzać tylko z lewej, ale jeśli ktoś się uprze i jedzie wolno lewym pasem, przepisy zezwalają Ci na wyprzedzanie prawym. Tyle tylko, że dla niektórych to może być niespodziewany manewr, więc trzeba to zrobić tak, żeby nikogo nie zaskoczyć.
Co do Mitów i Prawdziwych Macho za kierownicą, to dodałbym wstydliwość oczyszczania wszystkich szyb przed jazdą - nie tylko ze szronu ale nawet z kropel wody czy rosy... ;-)
OdpowiedzUsuńRozwijając mit 1 pkt 1 - tylko nowicjusze i mięczaki trzymają kierownicę dwoma rękami. Macho trzyma kierownicę jedną ręką na środku, prawdziwy macho - jedzie nie trzymając kierownicy wcale - w jednej ręce dzierży komórkę, w drugiej "snickersa", a kierownicę podtrzymuje kolanem (widziałam dziś na zatłoczonej ulicy w centrum).
OdpowiedzUsuńJaga
Oczywiście 80% kierowców nie umie jeździć. To fakt. Oni umieją tylko kierować pojazdami, ale nie są dobrymi kierowcami. Samolotem można nauczyć prawie każdego latać.Ale tylko nikły procent zostanie pilotami. Reszta po prostu się rozwali prędzej, czy później. A wśród pilotów też tylko jakiś % rzeczywiście świetnie lata, ale to są wybrańcy. A samochodem jeździ każdy, niezależnie od wieku,płci,nawet największy łamaga. Dobry kierowca umie wejść w zakręt na hamulcu ręcznym, ostro skręcić i wyprowadzić auto, umie natychmiast ocenić stan nawierzchni ze względu na jej strukturę i wilgotność. Chociażby po uślizgu opon. Ja umiem robić takie rzeczy, ale na pewno jestem gdzieś na szarym końcu porównując siebie do kierowców rajdowych. Przeciętny kierowca posiada z 10% umiejętności tych ostatnich,a może nawet 5. "Dobry", po profesjonalnym przeszkoleniu może najwyżej 30. Pewne umiejętności można wyćwiczyć, ale jak to udowodnili naukowcy są pewne geny, które umożliwiają lepszą orientację i sprawność na drodze nikłej grupie osób. Te geny występują chyba coś u 20% ludzi o ile dobrze pamiętam. Ale tylko potencjalnie. Prawda jest brutalna, a udawadnia ją ilość wypadków na drogach. Ludzie boją się jeździć, czasem jedzie 20 aut za ciężarówką i nikt nie umie wyprzedzić, jadą jak te cielaki jeden za drugim 60 km/h. Dobry kierowca wyprzedza takie zawalidrogi nie ryzykując i nie stwarzając zagrożenia. Ale to trzeba mieć w sobie to coś i umieć odpowiednio ocenić sytuację, przekalkulować w ciągu 2-3 sekund ryzyko i śmiało jechać. Dobry kierowca patrzy się nie na poprzedzający samochód, ale ogarnia przed sobą 2-3 auta i podejmuje decyzje, czy wyprzedzać, czy też nie. Dobremu kierowcy nie tak łatwo wjechać w tyłek, bo on cały czas obserwuje lusterko wsteczne, nawet podczas awaryjnego hamowania. Tego 90% ludzi po prostu nie umie robić. Dlatego nigdy ilość wypadków drastycznie się nie zmniejszy.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń