28 stycznia 2011

Znaki znane i nieznane – ograniczenie prędkości

Co? Jakie nieznane? Przecież ten znak znają wszyscy. Więc dlaczego większość zdaje się interpretować go inaczej, niż mówi jego kodeksowa definicja? I nie chodzi tu bynajmniej o przekraczanie limitów prędkości.
.
Dla porządku przypomnijmy: według przepisów, znak ograniczenia prędkości (B-33) „oznacza zakaz przekraczania prędkości określonej na znaku”. W Polsce, kiedy jest mowa o znaku B-33, najczęściej mówi się o jego powszechnym ignorowaniu przez kierowców. Dziś jednak chodzi mi o coś innego.
Wielu użytkowników dróg zdaje się sądzić, że ograniczenie prędkości to nie tylko ograniczenie, ale jednocześnie nakaz jazdy z prędkością podaną na znaku. A więc – jeśli ograniczenie jest do 70 km/h, to mam jechać równo 70. Jeśli na znaku jest „50”, to muszę jechać pięćdziesiątką, bo inaczej „będę blokował ruch”. Jest to błąd zarówno z punktu widzenia przepisów, jak i techniki jazdy.

Jak mówi przytoczona wyżej definicja, na znaku widnieje jedynie górna granica prędkości, z jaką wolno nam się poruszać. Natomiast jeśli jest po temu potrzeba, jazda wolniejsza niż wyznaczony limit jest nie tylko dozwolona, ale wręcz obowiązkowa. Przepisy nakładają na nas bowiem nadrzędną zasadę, aby bez względu na okoliczności jechać bezpiecznie (art. 3 Kodeksu Drogowego). Ponadto mamy poruszać się z prędkością dostosowaną do okoliczności (art. 19). Ograniczenia stają się istotne dopiero gdy uznamy, że z punktu widzenia bezpieczeństwa i okoliczności moglibyśmy pojechać szybciej, niż wskazuje znak.

Tak, to do nas należy ocena, jaka prędkość jest bezpieczna – znaki i droga nie myślą za nas i nie zwalniają z odpowiedzialności za własne czyny. Sami musimy na bieżąco dostosowywać tempo przemieszczania się do zmiennych warunków: widoczności, przyczepności, rodzaju i natężenia ruchu, a także pogody. Czasem ze względu na te okoliczności bezpieczna prędkość będzie dużo niższa, niż limit wyznaczony przez znak! Pamiętajmy o tym.

Oczywiście powyższa uwaga (dotycząca ograniczeń ustanowionych znakami) w równym stopniu tyczy się limitów ustawowych, określających dopuszczalną prędkość w terenie zabudowanym, na autostradach, itd. Czyli nie ma żadnego obowiązku, aby np. na drodze pozamiejskiej zawsze jechać 90 km/h. Przeciwnie, wolno tam jechać jedynie z taką prędkością, aby w danych warunkach było bezpiecznie. Często faktycznie będzie to 90 km/h, ale w pewnych warunkach, nawet jeśli nie ustawiono znaku B-33, zgodne z przepisami i zdrowym rozsądkiem będzie już tylko 70 lub 50 km/h.

Dla uzupełnienia dodajmy, że do nakazywania jazdy z dana prędkością służy inny znak, a mianowicie znak C-14 „prędkość minimalna”. Jednak nawet w jego przypadku przepisy mówią wyraźnie, że nakaz poruszania się nie wolniej, niż wskazano na znaku przestaje obowiązywać, jeśli warunki ruchu lub bezpieczeństwo zmuszają kierującego do zredukowania prędkości. Skoro więc ważność nawet znaku C-14 jest uzależniona od warunków, tym bardziej takie samo zastrzeżenie tyczy się B-33.



Znak C-14 „prędkość minimalna”







.
Nie dajmy się wpędzić w obsesyjne myślenie, że musimy zawsze jechać z maksymalną dozwoloną prędkością. Owszem, jedźmy sprawnie, szybko, nie blokujmy, ułatwiajmy wyprzedzanie, jeśli ktoś chce jechać szybciej. Ale przede wszystkim jedźmy tak, aby mieć pewność, że jesteśmy bezpieczni. Ograniczenie prędkości to nie nakaz jazdy z szybkością podaną na znaku! To tylko górna granica.


----
Patrz też: artykuł o niektórych aspektach wyznaczania szybkości bezpiecznej, Znaki znane i nie znane 3, Znaki znane i nieznane 2, Znaki znane i nieznane 1, Przepisy znane i nieznane: jazda po placach i parkingach

Tagi: znaki znane i nieznane, przepisy znane i nieznane, bezpieczna jazda, technika jazdy samochodem, doskonalenie techniki jazdy, jazda defensywna, znaki drogowe, bezpieczeństwo ruchu drogowego, BRD, prędkość zapewniająca panowanie nad pojazdem, szybkość bezpieczna

15 komentarzy:

  1. Dobry artykuł; cudownie, że została poruszona kwestia "maksymalnej dozwolonej prędkości". Szkoda, że tak wielu jest w Polsce kierowców, którzy bez względu na sytuację, podchodzą do swoich umiejętności bezkrytycznie i o znakach typu B-33 mówią, że ograniczają im wolność.

    Miałam okazję jeździć w Szwecji, w Sztokholmie. Byłam zachwycona tym, jak przy ograniczeniu do 30km/h ustawionym w okolicach szkoły, wszyscy (bez wyjątku) zwalniają, jadą z taką prędkością aż do odwołania.

    Ale trzeba pamiętać, że w Sztokholmie, jak policja złapie pijanego kierowcę to media tworzą na temat tego specjalne raporty (takie jak w Polsce tworzy się przy okazji afer), dociekają jak mogło do tego dojść, co zrobić żeby już nigdy więcej...

    --------------------------------
    Wojtku, pisz więcej :) rób zdjęcia, może filmuj? :) ten blog ma już teraz wielką wartość, a ile drzemie w nim potencjału!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za miłe słowa. Zdjęcia już raz były (w artykule o jeździe miejskiej), a w przyszłości będą się też od czasu do czasu pojawiać. Wideo również jest w planie - "premiera" nastąpi przy artykule na temat obserwacji drogi. Pomysłów jest dużo, ale czasu mało :). Ze względu na ilość czasu, którą pochłania np. zrobienie sensownego wideo, ta forma przekazu pozostanie chyba wyjątkiem na tej stronie. Chyba, że ktoś z Czytelników zna się na tym i miałby czas i ochotę pomóc, np. w zamian za darmowe lekcje bezpiecznej jazdy :-P

    OdpowiedzUsuń
  3. Wojtku, znam osobę, która chętnie pomogłaby Ci w realizacji materiałów wideo. Muszę tylko dowiedzieć się, jak stoi z czasem (bo z tego co wiem, robi instruktażowe filmy dla blogerów zajmujących się jakimiś działaniami artystycznymi). Dowiem się i dam Ci znać, a nuż uda Wam się popracować razem ku uciesze czytelników tego Bloga :)

    Mam jeszcze takie pytanie, nie związane z artykułem: wiem, że istnieje zasada dotycząca tego, że w mieście nie parkujemy tyłem do budynków (=przodem do wyjazdu). Nie wiem jednak, gdzie w przepisach znajdę właściwe dla niej poparcie. Czy możesz mnie nakierować?

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. O, to super, dzięki Aniu - w razie czego proszę o maila (jest na stronie z informacjami o mnie).

    Co do parkowania, to przepisy (art. 47.1) mówią, że dozwolone jest parkowanie na chodniku tylko całym samochodem, bokiem albo przednią osią - prawdopodobnie chodzi o to, aby pojazdy nie wjeżdżały na chodnik tyłem, co jest potencjalnie niebezpieczne.

    OdpowiedzUsuń
  5. ...chociaż nigdy nie wiadomo - może po prostu autorzy ustawy się pomylili albo zapomnieli to dopisać - tak jak w dziesiątkach innych miejsc. Natomiast w tym wypadku ma to jakiś sens.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zasięgnęłam języka w internecie i faktycznie, jest tak jak mówisz w związku z cytowanym przepisem :)

    -------------------
    A dzisiaj znajomy zadał mi pytanie, które mnie zaciekawiło, a odpowiedzi na nie nie znam:
    "Czy opona dojazdowa może być mniejsza od pozostałych kół? tzn mniejsza felga niż normalne koło?"...
    Zdążyłam doczytać, że dojazdówki to rozwiązanie, które umożliwia dojazd do wulkanizatora, zatem bardzo tymczasowe. Ale jak policja sprawdzi od jak dawna ktoś ma założoną dojazdówkę? No i co z koniecznością posiadania na jednej osi identycznych opon? (dojazdówki są węższe też przecież)...

    Pomyślałam, że zapytam o to Ciebie, bo zawsze u Ciebie znajduję odpowiedź na pytania, które mi nie dają spokoju ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli taka jest w samochodzie, to znaczy że może być mniejsza. A ile można na niej przejechać na pewno można wyczytać w instrukcji. Myślę, że warto przestrzegać tych zaleceń nie dlatego, że policja nas zatrzyma, tylko we własnym interesie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dojazdówka w cywilizowanym aucie (sprzedawanym oficjalnie w Unii Europejskiej) ma homologację, ale jednocześnie ograniczenie prędkości (zazwyczaj 80 km/h) i dystansu. Więc jeśli Miśki złapią przy 110 km/h na autostradzie, a instrukcja mówi o 80 km/h, to mogą być sankcje. Generalnie jeśli dane auto ma homologowaną dojazdówkę, to te warunki nadpisują przepisy o dwóch identycznych oponach/kołach na jednej osi.

    OdpowiedzUsuń
  9. A czy oprócz instrukcji są jakieś odpowiednie paragrafy (decyzje, akty wykonawcze itd, bo nie spodziewam się przecież ustawy w tej sprawie), które regulują kwestię jeżdżenia na dojazdówce? Pomijając sprawy bezpieczeństwa i tego, jaki ma to wpływ na samochód, to na chłopski rozum polskie prawo jest tutaj jednoznaczne: wypadałoby mieć dwie identyczne opony dojazdowe, żeby móc poruszać się zgodnie z przepisami (skoro istnieje przepis mówiący o obowiązku posiadania na jednej osi identycznych opon). Czy to nie jest tak, że jadąc na oponie dojazdowej, łamiemy ten przepis?

    OdpowiedzUsuń
  10. Aniu, zgodnie z "Rozporządzeniem w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia",

    "Dopuszcza się w celu krótkotrwałego użycia wyposażenie pojazdu w koło zapasowe, o parametrach odmiennych niż parametry stosowanego normalnie koła jezdnego, o ile koło takie wchodzi w skład fabrycznego wyposażenia pojazdu - na warunkach określonych przez wytwórnię pojazdu."

    Więc jeśli dostosujesz się do tych wymogów, policja nie powinna robić Ci kłopotów.

    pozdrawiam i zapraszam do komentowania w kwestii ograniczeń prędkości :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Treść artykułu generalnie prawda, tylko podkreślić warto nawiązanie do podstawowych zasad ruchu prawostronnego. Jeśli mamy ograniczenie do 70, dobre warunki, 2 pasy w każdą stronę, a czujemy się na siłach jechać np. 55, nie wyprzedzamy i nie szykujemy się do skręcania w lewo - jedźmy prawym pasem. Oczywiście to się tyczy każdej prędkości, ale tych mniejszych "jeszcze bardziej".

    OdpowiedzUsuń
  12. Trwają prace nad podwyższeniem o 100% mandatów za wykroczenia drogowe. Żaden mandat nie jest za wysoki, jeśli ktoś przez głupotę i brawurę naraża życie swoje i innych. Ale...
    Należałoby się zastanowić, czy chodzi nam o dotkliwe ukaranie piratów, (czyli swego rodzaju zemstę społeczeństwa za lekceważenie przepisów), czy o poprawę bezpieczeństwa na drodze. Bo ta zmiana bezpieczeństwa nie zwiększy. Badania dowodzą, że nie surowość a nieuniknioność kary powoduje poprawę zachowania.
    Należy poprawiać stan dróg, usunąć zbędne znaki i stawiać patrole "drogówki" tam, gdzie to jest istotne dla bezpieczeństwa.
    Przejeżdżam często przez małe miasteczko. W centrum - skrzynka radarowa tuż obok szkoły. Wszyscy "znawcy trasy" mijają ją z prędkością 70-90 km/h - w skrzynce od lat nie ma radaru. Czasem natomiast pojawia się patrol policji z "suszarką", ale zawsze w tym samym miejscu - na wylocie z miasteczka przed znakiem "koniec terenu zabudowanego", łapią tych, którzy na długiej prostej (brak budynków, skrzyżowań, dobra widoczność) już przekraczają dozwolone 50km/h. Więc ci sami "znawcy trasy", którzy mkną przez przejście dla pieszych obok szkoły 90 km/h, na wylocie zwalniają, wypatrując policji. Gdyby panowie w mundurach pofatygowali się czasem pod szkołę, kierowcy zaczęliby jeździć wolniej tam, gdzie jest to najważniejsze. I to niezależnie od tego, czy zapłacony kilka razy mandat wynosiłby 200 czy 400 zł.
    Pozdrawiam Jaga

    OdpowiedzUsuń
  13. Trudno się nie zgodzić. To wszystko jest system naczyń połączonych:
    - lepszej jakości legislacja i oznakowanie dróg dałyby policji większą legitymację, aby ścigać kierowców popełniających wykroczenia
    - społeczeństwo chętniej przestrzegałoby ograniczeń i rygorów, gdyby były one ustanowione w sposób co najmniej bardziej przemyślany
    - itp., itd.

    OdpowiedzUsuń
  14. Właściwie wszystko się zgadza, problem tylko w tym że mamy również(niestety martwy) przepis mówiący o tym, że: - Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym. Więc jeśli warunki na to pozwalają to teoretycznie powinno się jechać z prędkością zbliżoną do tej maksymalnej, żeby nie blokować i utrudniać jazdy pozostałym kierującym. Nie pamiętam już w jakim to kraju(chyba Szwecja) za jazdę o mniej niż 10km/h(albo 10%, nie pamiętam?!) niż na znaku, bez wyraźnej przyczyny, można dostać mandat.
    Jest też druga strona medalu, czyli sensowność ograniczeń. Te polskie są niestety stawiane "na zapas" i z założeniem że i tak wszyscy pojadą więcej. Wiele się mówi jak to "na zachodzie" przestrzega się ograniczeń(co też za bardzo prawdą nie jest), ale wystarczy się przejechać po Niemczech czy choćby Słowacji i zrobić mały eksperyment - tzn. dobierać prędkość wg. własnego odczucia bez zerkania na licznik, po czym sprawdzić o ile będzie się ona różnić od tej na znaku. U naszych sąsiadów, było to zazwyczaj w okolicach +10(max +20km/h), podczas gdy u nas zdarzało się i przeszło 2x tyle to co było dozwolone... (gdzie za granicą podobny "manewr" zakończyłby się najprawdopodobniej wizytą w rowie).

    Jarek

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja wolałbym zwrócić uwagę na inny aspekt przepisu, który zacytowałeś. Mianowicie, przepisy nigdzie nie wspominają, że "jazda z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym" odnosi się tylko do jazdy zbyt wolnej. Jak najbardziej, i to dużo częściej, jazda zbyt szybka również może utrudniać korzystanie z drogi innym jej użytkownikom. Najbanalniejszym przykładem jest utrudnienie innym kierowcom wjazdu z drogi podporządkowanej, gdy pojazdy na drodze z pierwszeństwem poruszają się zbyt szybko. Podsumowując, nie demonizowałbym "problemu" kierowców jadących zbyt wolno. W mojej opinii nieporównanie ważniejszym problemem są kierowcy jadący zbyt szybko.

    Jeśli chodzi o jakość oznakowania, to oczywiście zgadzam się, że w Polsce wiele znaków (nie tylko B-33) jest postawionych nieporzebnie lub błędnie, zwłaszcza poza drogami krajowymi i Warszawą, która jest dość dobrze oznakowana.

    OdpowiedzUsuń

Proszę podpisywać komentarze imieniem lub nickiem - inaczej trudno prowadzić rozmowę :)