17 lipca 2011

Taktyka jazdy – część pierwsza

Taktyka jazdy to świadomie obrany przez kierowcę, ściśle celowy sposób korzystania z drogi. Taktyki mogą być różne; my skupimy się na postępowaniu, które pozwala zminimalizować ryzyko, a także zapewnić płynność oraz sprawność przemieszczania się. Taktyka jazdy „cywilnej” obejmuje planowanie trasy i godzin podróży, antycypowanie działań za kierownicą na najbliższe kilkanaście sekund oraz gotowe procedury zachowania w wybranych sytuacjach na drodze. Dziś pierwsza część artykułu na ten temat.

Taktyka jazdy to świadome działania za kierownicą, które pozwalają nam osiągnąć na drodze maksimum korzyści. Jak zwykle w przypadku Superjazdy, interesują nas profity w dziedzinie bezpieczeństwa, płynności i sprawności jazdy. Jeśli „stosujemy określoną taktykę” przejazdu przez kraj, miasto czy skrzyżowanie, oznacza to, że przejeżdżamy dany odcinek trasy w sposób zaplanowany i świadomy. Jest to przeciwieństwo jazdy bezrefleksyjnej, opartej na instynkcie stadnym.


Kluczem do odpowiedniej taktyki jazdy jest świadome maksymalizowanie korzyści poprzez dalekosiężne planowanie, obserwację drogi i systematyczne wykonywanie tego, co zamierzyliśmy. Poniżej kilka sugestii pozwalających wcielić w życie taktykę jazdy bezpiecznej, płynnej i sprawnej.

Zapewnienie odpowiedniej kondycji psychofizycznej do prowadzenia samochodu

Taktyka jazdy zaczyna się poprzedniego dnia, w domu. Nigdy nie poprowadzimy pojazdu poprawnie, będąc w stanie zmęczenia, pod wpływem alkoholu lub narkotyków. W Polsce utarło się powiedzenie „Piłeś? Nie jedź”, które moim zdaniem sugeruje mylny tok rozumowania. Zgodnie z tą logiką można bowiem najpierw wypić alkohol (lub przyjąć jego ekwiwalent), a dopiero następnego dnia zastanawiać się, czy jesteśmy zdolni prowadzić. Prowadzi to do sytuacji, jaką dość często obserwujemy w Polsce, a więc jazdy na kacu. Większość zmotoryzowanych prowadzących w takim stanie nie zdaje sobie sprawy lub łudzi się, że w ich krwi nie ma już alkoholu.

Rozumowanie powinno więc być odwrotne: „Jedziesz? Nie pij”. Wiedząc, że następnego dnia mam usiąść za kierownicą, rezygnuję z czynności, które upośledziłyby moją zdolność prowadzenia pojazdu.

Nie tylko alkohol i narkotyki obniżają sprawność psychofizyczną. Bardzo silne piętno wywiera na niej także zmęczenie. Według badań naukowych (np. cytowana już tutaj książka Psychologia transportu i bezpieczeństwa ruchu drogowego, badania Instytutu Transportu Samochodowego), już po czterech godzinach prowadzenia samochodu następuje mierzalny spadek koncentracji uwagi, sprawności spostrzegania i czasu reakcji. Po 6-8 godzinach dochodzi do obniżenia sprawności psychofizycznej nawet o 30-40% oraz gwałtownego wzrostu ilości błędów popełnianych przez kierowcę. Pojawiają się także coraz dłuższe tzw. „strefy obojętności”, w których kierujący nie wykazuje reakcji na bodźce płynące z drogi.

Poza zwyczajnym wyspaniem się w przeddzień dłuższej podróży, starajmy się więc uwzględniać możliwości własnego organizmu. Podczas jazdy należy co 2-3 godziny robić 10-minutowe przerwy, w miarę możliwości zmieniać się z pasażerem za kierownicą i starać nie prowadzić dłużej, niż 8 godzin dziennie. Miejmy także na uwadze działanie naszego zegara biologicznego i unikajmy zasiadania w fotelu kierowcy nad ranem i w godzinach wczesnopopołudniowych.

Planowanie trasy podróży oraz godzin wyjazdu i przyjazdu

W jednym z wcześniejszych artykułów pisałem, że najlepsza taktyka jazdy w trudnych warunkach to pozostanie w domu lub chwilowe zjechanie na parking, aż skończy się np. burza lub śnieżyca. Trudne warunki często można przewidzieć i świadomie ich unikać. Najłatwiej oczywiście stronić od prowadzenia po zmroku, która pod wieloma względami stawia przed nami wyższe wymagania, niż jazda w świetle dziennym.

Sztywno wyznaczone godzin wyjazdu i dojechania do celu tworzą psychologiczną presję. Bywa, że spieszymy się tylko dlatego, że sami narzuciliśmy sobie przymus osiągnięcia celu podróży o określonej godzinie. Tymczasem stawianie na pierwszym miejscu szybkości przemieszczania się prowadzi do błędów.

Planując podróż:

  • Zostawiajmy sobie rezerwę czasową wielkości ok. 15% przewidywanego czasu jazdy. Uprzedźmy osoby, z którymi mamy się spotkać u celu, że możemy się spóźnić – w ten sposób zdejmiemy z siebie presję.
  • Jeśli mieszkamy w dużej aglomeracji, wyruszajmy w drogę poza godzinami szczytu. Warto także dobrze zaplanować moment przejazdu przez miasta leżące na naszej marszrucie. Jeśli znajdziemy się w nich w godzinach intensywnego ruchu, nasza podróż potrwa dłużej i spalimy więcej paliwa. 
  • W miarę możliwości planujmy podróż tak, aby nie musieć prowadzić dłużej, niż 8 godzin dziennie. 
  • Nie zawsze warto wybierać główne drogi. Często sprawniej, a także przyjemniej i bardziej ekonomicznie można poruszać się drogami wojewódzkimi
.
Bańka mydlana na drodze, czyli zachowanie swobody ruchu niezależnie od okoliczności
Mówiąc o bezpiecznych odstępach, najczęściej zwraca się uwagę tylko na odległość od innych uczestników ruchu wynikającą z przepisów. Czasem wspomina się także o utrzymywaniu wolnej przestrzeni przed samochodem wielkości 2-3 sekund, co daje szansę na reakcję i bezpieczne wyhamowanie pojazdu.

Temat warto jednak ująć szerzej. Niektórzy trenerzy bezpiecznej jazdy posługują się pojęciem „ochronnego bąbla wokół samochodu”. Jest to przestrzeń dająca kierowcy margines na popełnianie błędów, szansę na zareagowanie na błędy innych oraz umożliwiająca zabezpieczenie się przed potencjalnie groźnymi sytuacjami.

Chodzi o to, aby zwizualizować sobie rodzaj bąbla lub bańki mydlanej wokół naszego pojazdu. Bąbel powinien sięgać przynajmniej na 2-3 sekundy przed maskę i podobnie daleko za tylny zderzak, a także od kilkunastu centymetrów do nawet dziesięciu metrów na boki, zależnie od tempa naszego poruszania się. Jeśli ktoś nadmiernie zbliża się do naszego bagażnika, „przepycha” cały bąbel w przód, przemieszczając większą jego część przed nasz samochód; jeśli ktoś zanadto zbliża się z boku, przepycha bańkę na przeciwną stronę auta. Powinniśmy upewnić się, że po przepchnięciu przed pojazd lub na jego drugą stronę „bańka” będzie miała gdzie się zmieścić.

Tym samym, poza kodeksowymi odstępami oraz stosowaniem się do zasady trzech sekund, istotne są także:

  • dysponowanie wolnym miejscem przynajmniej z jednej strony auta. 
  • ilość wolnego miejsca za naszym pojazdem 
  • dystans od innych uczestników ruchu podczas zatrzymania.

Przeanalizujmy powyższe zagadnienia. 

Utrzymywanie wolnej przestrzeni przynajmniej z jednej strony auta
W jednym z wcześniejszych artykułów wspomniałem o zasadzie „unikania trzech obok siebie”. Chodzi w niej o to, aby w sytuacji, która potencjalnie może wymagać awaryjnej zmiany pasa ruchu, dysponować wolnym miejscem z jednej strony samochodu, aby ten manewr był wykonalny. O wolną przestrzeń z boku auta (wolną od innych uczestników ruchu i od elementów infrastruktury drogowej) należy jednak zadbać samemu. 

Pierwszym krokiem jak zwykle jest wczesne wykrycie sytuacji, w której może zagrażać nam boczna kolizja. Kilka przykładów:

  • skrzyżowanie ze nadjeżdżającym z przeciwka pojazdem, skręcającym we własną lewą stronę, czyli w poprzek naszego toru jazdy 
  • zbliżanie się do pieszych, których zachowanie jest trudne do przewidzenia (dzieci, osoba pod wpływem alkoholu, biegacz ze słuchawkami na uszach, itp.) 
  • zbliżanie się do wylotów bocznych dróg z czekającymi w nich pojazdami 
  • wymijanie się z pojazdem nadjeżdżającym z przeciwnego kierunku na wysokości skrzyżowania. 

Zidentyfikowawszy jedną z takich sytuacji, upewnijmy się, że w krytycznym miejscu, w razie najgorszego scenariusza, po przeciwnej stronie naszego auta będziemy mieć miejsce na unik.

Widząc potencjalnie zagrażające nam pojazdy z lewej strony, w momencie mijania ich warto zadbać o wolne miejsce po prawej. Konieczne może się wtedy okazać takie ustawienie pojazdu, abyśmy znaleźli się na wysokości luki pomiędzy autami poruszającymi się prawym pasem. 

Dystans przed samochodem
Głównym uzasadnieniem utrzymywania dużego odstępu przed samochodem jest zapewnienie sobie czasu na reakcję i ewentualne hamowanie, a także ułatwienie obserwacji drogi, ponieważ auto jadące przed nami zasłania nam część pola widzenia. Jest jednak jeszcze jeden powód, wynikający z tego, o czym była mowa w poprzednich kilku akapitach.

Jak bowiem zapewnić sobie wolną przestrzeń z jednej strony auta, gdy jedziemy drogą o wielu pasach ruchu w jednym kierunku? Mamy dwie możliwości – przesunąć się względem pojazdów na sąsiednich pasach do tyłu (zwalniając lub pozwalając się wyprzedzić) albo do przodu (przyspieszając lub wykorzystując wolne tempo sąsiadów). O ile hamowanie jest oczywistym rozwiązaniem, do przyspieszenia potrzebna jest już wolna przestrzeń przed samochodem. Musi ona być na tyle duża, aby nawet po naszym przesunięciu się do przodu nie skurczyła się ona poniżej dwóch sekund.

Aby wykonać manewr tego rodzaju, potrzebne są:

  • bardzo wczesne zidentyfikowanie sytuacji potencjalnie kolizyjnej (np. pojazdu wjeżdżającego daleko przed nami na pas rozbiegowy dochodzący do drogi, którą się poruszamy) 
  • ciągła obserwacja ruchu na sąsiednich pasach, zarówno z przodu, jak i po bokach oraz za pomocą lusterek. 
Im gęstszy ruch, tym zapewnienie sobie wolnego miejsca z boku pojazdu jest trudniejsze.  

Bezpieczny odstęp za samochodem
Wbrew pozorom, nie tylko odstęp z przodu jest ważny. Jeśli ktoś jedzie tuż za nami, nie możemy już mocno hamować, a jedynie
 łagodnie redukować prędkość. W razie mocnego wciśnięcia hamulca siedzący nam na ogonie kierowca nie zdążyłby bowiem zareagować i doszłoby do kolizji z naszym udziałem. Tego oczywiście nie chcemy. 
Rozwiązaniem, które należy w takiej sytuacji zastosować, jest zwiększenie odstępu przed maską. Ta większa przestrzeń da nam czas na względnie łagodne wciśnięcie środkowego pedału, nawet gdyby pojazd jadący przed nami zaczął gwałtownie hamować. W ten sposób dajemy kierowcy jadącemu za nami szansę na skuteczną reakcję i zmniejszamy ryzyko uczestniczenia w kolizji.

Gdy ktoś 
siedzi nam na ogonie, należy dodać do odstępu z przodu o co najmniej sekundę. Zwiększenie odstępu powinno zostać wykonane w sposób płynny i nieuciążliwy dla innych uczestników ruchu.

Dystans od innych uczestników ruchu podczas zatrzymania
Na koniec kwestia odległości od poprzedzającego pojazdu podczas zatrzymania w korku lub na światłach, omawiana już przez Superjazdę. Ten dystans reguluje tzw. zasada „opony i asfalt”. Wolna przestrzeń przed samochodem daje nam w tym przypadku trzy korzyści:

  • możliwość ominięcia poprzedzającego pojazdu w razie jego awarii lub zgaśnięcia silnika 
  • łatwiejsze manewrowanie w razie konieczności ustąpienia miejsca pojazdowi uprzywilejowanemu 
  • możliwość ruszenia jednocześnie z autem stojącym przed nami, co zwiększa przepustowość drogi i ogranicza czas postoju tych, którzy stoją za nami. 
.
Ocena opłacalności manewrów
Czy będąc wyprzedzanym, tracę?
Wielu użytkowników czterech kółek irytuje się, gdy ktoś ich wyprzedza. Wydaje im się, że tracą wtedy czas, ponieważ gdy ktoś wjedzie przed nich, są zmuszeni zwolnić w celu odbudowania bezpiecznego odstępu przed maską. Niektórzy świadomie jadą szybciej, niż jest to bezpieczne tylko po to, aby nikt ich nie wysforował się przed nich. Zastanówmy się więc, ile rzeczywiście tracimy, będąc wyprzedzani?

Załóżmy, że na pozamiejskiej drodze utrzymujemy poprawny, 3-sekundowy dystans od poprzedzającego pojazdu, jednak ktoś nas wyprzedza, wjeżdża w środek tego odstępu i redukuje go o połowę. Aby znów być bezpiecznym, musimy zdjąć nogę z gazu, aby dodać do luki przed autem brakujące 1,5 sekundy. Ujmując rzecz realistycznie, podczas 200-kilometrowej podróży polskimi drogami krajowymi taka sytuacja może zdarzyć się parędziesiąt razy. Policzmy, ile łącznie stracimy: 20 wyprzedzeń * każdorazowo stracone 1,5 sekundy = łączna strata 30 sekund na dystansie 200 kilometrów. Czy faktycznie warto się denerwować?

Prostym sposobem na radzenie sobie z problemem bycia wyprzedzanym jest utrzymywanie przed sobą luki większej, niż trzy sekundy. Np. w 6-sekundowym odstępie swobodnie zmieści się samochód, który nas wyprzedził, więc nie będziemy zmuszeni nas do żadnych działań. Tym bardziej, że prawdopodobnie za moment wyprzedzający ponowi swój manewr i wolna przestrzeń przed nami wróci do swojego oryginalnego rozmiaru.

Czy wyprzedzając, zyskuję?
Wielu kierowców poświęca wiele energii, własnej oraz tej zmagazynowanej w paliwie, na nieustanne wyprzedzanie. Jeśli manewry te są poprawnie wykonane, nie ma w tym nic złego, ale czy zawsze jest to racjonalne? Liczba pojazdów w Polsce rośnie, co przy praktycznie stałej długości dróg skutkuje rosnącym tłokiem. Jeśli jedziemy ruchliwą szosą
 jednojezdniową, warto rozważyć, czy wyprzedzanie da nam policzalne korzyści. 

Oczyma wyobraźni przenieśmy się na chwilę na pobocze takiej ruchliwej szosy. W warunkach polskiego traktu krajowego lub wojewódzkiego, w dzień roboczy, wydaje się realnym założeniem, że przeciętnie co kilkanaście sekund przejedzie obok nas samochód. Innymi słowy, taki jest średni odstęp pomiędzy pojazdami. Widzimy auto, którego kierowca właśnie wysforował się przed pojazd jadący przed nim. Ile zyskał? Zgadza się – jego zysk czasowy z pojedynczego wyprzedzenia średnio wyniesie wspomniane kilkanaście sekund. Załóżmy, że będzie to 15 sekund; przyjmijmy też, że na 200-kilometrowym odcinku jednojezdniowej drogi, przy 
jeździe bardzo aktywnej, ale respektującej wszystkie przepisy, możliwe jest wykonanie około 20 wyprzedzeń. Łączny zysk czasowy na dystansie 200 kilometrów wyniesie wówczas 20 wyprzedzeń * 15 sekund = 300 sekund. Pięć minut – tyle można zyskać. 

Dodatkowo, na 200-kilometrowej trasie prawie na pewno napotkamy przynajmniej kilka sygnalizacji świetlnych lub skrzyżowań, na których trzeba będzie ustąpić pierwszeństwa przejazdu. Takie miejsca mogą mocno nadwątlić wcześniej wypracowane zyski czasowe.
Na drodze jednojezdniowej wyprzedzanie da nam więc wymierne korzyści tylko przy niewielkim ruchu. Im ruch jest intensywniejszy, tym bardziej warto rozważyć, czy podejmowanie takiego manewru w ogóle ma sens. Podobnie w sytuacji, gdy za kilka kilometrów i tak planujemy zjechać w inną drogę. Czy na pewno opłaca się podejmować wysiłek i ryzyko, a także spalać dodatkowe paliwo?

Radzenie sobie z różnicami prędkości pojazdów
Podczas jazdy nieustannie dochodzi do jednej z dwóch sytuacji:

  • my zbliżamy się do kogoś 
  • ktoś dogania nas. 

Wielu kierowców nie wyciąga z tego wniosków, tymczasem są one proste: jeśli na dłuższym odcinku drogi ja zbliżyłem się do kogoś, oznacza to, że moja średnia prędkość jest wyższa, niż szybkość tego, kto jedzie przede mną. Natomiast gdy ktoś dopędził mnie, oznacza to, że to on porusza się w szybszym tempie.

Jeśli to ja kogoś dogoniłem, muszę podjąć decyzję, czy będę szukał okazji do wyprzedzania, czy też z wyprzedzania rezygnuję. Ten drugi wybór nieuchronnie zmniejszy moją średnią prędkość na całej trasie. Jeśli jednak uznałem, że wyprzedzać nie będę, nie ma sensu dojeżdżać do poprzedzającego pojazdu bliżej, niż na 2-3 sekundy, o czym wielu kierowców zapomina. Jakże często widzi się zmotoryzowanych, którzy dojeżdżają do bagażnika wolniejszego pojazdu i kilometrami jadą w takiej pozycji, nie wykonując żadnych działań. Kierowca świadomy swoich celów za kierownicą podejmuje w takich okolicznościach jedną z dwóch wymienionych wyżej decyzji.

Druga typowa sytuacja występuje, gdy jakiś pojazd dogonił nas. Analogicznie, oznacza to, że porusza się on szybciej. Niestety w polskich warunkach nie możemy liczyć, że jego kierowca utrzyma bezpieczny odstęp za nami – prawdopodobnie przyklei się do naszego bagażnika i zmusi do ciągłego poświęcania mu uwagi. Jeśli nie chcemy, aby utrudniał nam w ten sposób jazdę, w naszym interesie jest więc jak najszybsze przepuszczenie go przed siebie. Wybierzmy odcinek drogi, które jest dla nas najwygodniejszy i znalazłszy się na nim, ułatwmy szybszemu kierowcy sprawne wyprzedzenie nas.

Wespół w zespół
W długich trasach (nie tylko życiowych 
 także motoryzacyjnych) często jest łatwiej, gdy znajdziemy sobie partnera. Na drodze takim partnerem będzie jadący za nami kierowca utrzymujący prawidłowy, kilkusekundowy odstęp. Tacy zmotoryzowani nie zdarzają się często, więc dbajmy o niego! Chroni on nas bowiem przed kierowcami, którzy w przeciwnym razie siedzieliby nam na bagażniku, a tym samym ułatwia koncentrowanie się na sytuacji z przodu. Jeśli znajdziemy „drogowego przyjaciela”, raz na kilkanaście kilometrów elegancko jest pozwolić mu się wyprzedzić i odwzajemnić przysługę, przez dłuższą chwilę „chroniąc tyły” i utrzymując komfortowy odstęp między wami. Taką współpracę warto podtrzymać jak najdłużej – we dwoje zawsze jest raźniej...

Ciąg dalszy nastąpi
Taktyka jazdy to obszerne zagadnienie, dlatego dzisiejszy artykuł znajdzie swoją kontynuację w nadchodzących tygodniach. W drugiej części tekstu przeanalizujemy:

  • problematykę inteligentnego wykorzystania drogi na skrzyżowaniach z sygnalizacją świetlną 
  • wykorzystywanie pozycji i ruchu innych pojazdów dla ułatwienia własnych manewrów na drodze 
  • zagadnienie wyboru optymalnego pasa ruchu 
  • wykorzystanie wybranych znaków poziomych i pionowych do antycypowania sytuacji na drodze i zwiększenia płynności jazdy. 

---
Linki związane z taktyką jazdy:
Psychologia transportu i bezpieczeństwa ruchu drogowego, Dorota Bąk-Gajda, Jadwiga Bąk, Difin 2010
Bardzo dobry instruktaż na temat obserwacji drogi (materiał dotyczy techniki wyprzedzania, pochodzi z renomowanej brytyjskiej szkoły jazdy defensywnej)
Artykuł o płynności jazdy
Przypomnienie zasad jazdy autostradowej - przy prędkościach autostradowych daleka obserwacja jest istotna.
Technika jazdy w trudnych warunkach - noc
O skutecznej obserwacji drogi
Wybrane zasady bezpiecznej jazdy samochodem
System wartości profesjonalnego kierowcy

---
Zdjęcie:
passingalways.blogspot.com

12 komentarzy:

  1. "Po 6-8 godzinach dochodzi do obniżenia sprawności psychofizycznej nawet o 30-40% oraz gwałtownego wzrostu ilości błędów popełnianych przez kierowcę." Czyli po 14h jazdy powinienem mieć sprawność obniżoną o 70%.. Myślę, że sporo zależy tu od tego, po jakich drogach się jeździ, jeśli jazda miałaby być tylko po polskich lokalnych, to pewnie by tak było, ale jadąc tylko autostradami po 10h wydaje się, że można by tak jechać całą wieczność.
    Pozdrawiam,
    Roberto Bravura

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawdopodobnie jakieś różnice występują, ale według mojej wiedzy zmęczenie następuje niezależnie od rodzaju drogi. O ile mi też wiadomo, zmęczenie nie narasta liniowo - przez pierwszych kilka godzin sprawność utrzymuje się na zbliżonym do wyjściowego poziomie, ale od ok. 6. godziny jazdy zaczyna szybko spadać. Nie powiesz mi chyba, że po 8 h jazdy autostradą nie jesteś zmęczony?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się, zmęczenie nie narasta liniowo i trzeba zdawać sobie z tego sprawę, tak jak z tego, że każdego dnia inaczej się czujemy, inaczej wpływają na nas czynniki zewnętrzne.
    Ciekawa lektura, myślę obowiązkowa dla każdego szanującego się kierowcy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałbym dodać swoje "trzy grosze".
    Nie wiem, jak często jest to stosowane przez innych, ale bardzo przydatnym narzędziem przy planowaniu trasy (szczególnie dalszej) jest nawigacja (ja używam AM). Czas podawany w ustawionej trasie jest w miarę rzeczywisty. Przy czym najnowsze wersje uwzględniają różne czasy przejazdu w zależności od dnia tygodnia, godziny itp. Mam nadzieję, że nie potraktujecie tego jako krypto reklamy, bo nie o to mi tu chodzi. Chciałem tylko wskazać narzędzie bardzo przydatne w planowaniu podróży.
    Jeżeli chodzi o mnie, to jeżeli planuję wyjazd np nad morze (a mieszkam na śląsku) to wbrew logice wybieram właśnie podróż w nocy. Jestem przyzwyczajony do nocnej jazdy i lubię ją (pod warunkiem, że nie pada). Ruch jest wtedy mniejszy i o wiele lepiej mi się jedzie. Jeżeli czuję, że ogarnia mnie zmęczenie to wtedy zawsze zatrzymuję się na pół godzinki do dwóch i robię sobie drzemkę. W większości przypadków jednak pokonuję trasę bez większych przerw (nie licząc tych podstawowych mniej więcej co 2h).

    Mirek

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dobrze pokazałeś problem opłacalności wyprzedzania na trasie (na drodze jednojezdniowej). O ile nie zgodzę się, że na 200 km trasie okazji do wyprzedzania będzie ok. 20 (20 może przypaść nawet na odcinku 10 km), to rada, by rozważyć wyprzedzanie w gęstym ruchu jest jak najbardziej słuszna.
    "Zysk" wyniesie kilka minut, o ile nie zostanie roztrwoniony na zamkniętym przejeździe kolejowym czy w dłuższej jeździe kolumny za zawalidrogą bez możliwości wyprzedzania.

    OdpowiedzUsuń
  6. 20 okazji do *legalnego* wyprzedzania na odcinku 10 km? Moim zdaniem to musiałaby być jakaś wyjątkowo sprzyjająca sytuacja, przede wszystkim wszystkich 20 kierowców musiałoby jechać poniżej dopuszczalnego limitu, co zdarza się (vide nasza dyskusja na gazecie.pl) raczej rzadko; do tego praktyczny brak linii ciągłych i skrzyżowań... Ja jeszcze na taką sytuację nie natrafiłem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jasne, że przerysowałem - tak jak Ty statystykę jednego wyprzedzania na 10 km... ;-)
    Jeśli piszę, że coś jest możliwe, to nie znaczy, że jest pewne - tylko fizycznie możliwe.
    I nie na każdej dziesiątce km tylko przy "wyjątkowo" sprzyjającej sytuacji... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. OK, fizycznie możliwe jest :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy w planie jest cz.2 Taktyki jazdy? Z chęcią bym przeczytał (i chyba nie tylko ja). Pozdrawiam Artur.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czesc Artur, dziękuję za zachętę :). Raczej nie ma szans na duzy artykul, ale beda sie ukazywały krótsze teksty na tematy zwiazane z taktyka jazdy. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo ciekawy, merytoryczny artykuł. Czy autor w dalszym ciągu zajmuje się kwestiami motoryzacyjnymi? Bardzo chętnie zapoznałbym się z innymi artykułami. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Piotrze, zajmuję się :). Dziękuję za miłe słowa. Jesli na blogu nie ma artykułu na jakis temat, zapraszam do zakładki zadaj pytanie, albo na szkolenie :). Pozdrawiam WS

      Usuń

Proszę podpisywać komentarze imieniem lub nickiem - inaczej trudno prowadzić rozmowę :)